Umarli zwykle budzą lęk. Nie wiemy bowiem, gdzie są i co się z nimi dzieje. Ich ciała ulegają zepsuciu jak porzucone, niepotrzebne chwasty. Przyjmowana dziś z entuzjazmem praktyka kremacji zwłok ma nieświadomie zatrzeć nieco koszmar śmierci.
Żaden wierzący Żyd nie mógł dotykać zmarłego, bo inaczej zaciągał nieczystość, która wykluczała go z grona wybranych. Nie mógł uczestniczyć we wspólnych modlitwach i zebraniach, póki się nie oczyścił. Tym większym zdziwieniem było dla wszystkich to, że Jezus dotknął zwłok młodzieńca z Naim, zanim go wskrzesił z martwych (Łk 7,14-15). Podobnie szokująco zabrzmiało żądanie Jezusa, by mieszkańcy Betanii odsunęli kamień z grobowca, w którym spoczywał Łazarz. „Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie na wieki” – powiedział do Marty (J 11,25-26). Nasz Pan zapowiadał wyłom w murze śmierci, który dotąd był nie do pokonania dla ludzkości. Nikt się nie spodziewał, że Jezus nie tylko sam przejdzie przez ten mur, ale i nas przeprowadzi w obszar życia, którego nie znamy.
Mnisi z Egiptu nie bali się przebywać wśród ciał zmarłych. Nosili oni w sobie Chrystusa Zmartwychwstałego. Chrzest i Eucharystia, kerygmat i wzajemne świadectwo wiary nasycały ich doświadczeniem pokonanej śmierci i lęku przed nią. Zanurzając się w sadzawce chrzcielnej, zanurzali się wraz z Chrystusem w Jego śmierci, by razem z Nim zmartwychwstać. Uczestnicząc w Eucharystii, karmili się Jego nieśmiertelnym ciałem i krwią, by nosić w sobie Jego potęgę życia. Ona pozwalała im umierać codziennie dla egoizmu, złości, chorych ambicji i chciwości, aby kochać i tracić dla innych życie. Stąd określenie chrześcijanina jako „umarłego w Chrystusie”. Bo jego życie trwało już gdzie indziej. Nie w potrzebie dbania o własne potrzeby ani nie w codziennej walce o przetrwanie. Już umarliśmy – dla siebie, grzechu, Prawa, świata. Nasze życie odtąd jest ukryte w Chrystusie. Tam się ono kiedyś ukaże w całym pięknie i mocy, gdy Chrystus zajaśnieje w chwale.
„Jak ty sobie radzisz?” – pytają ludzie moją znajomą, matkę ośmioosobowej rodziny. „Wcale sobie nie radzę” – odpowiada. „Jak się wam chce trwać na misjach, które nie przynoszą efektu?” – dopytują mych przyjaciół, przebywających na trudnej misji na Jamajce. „Sami się dziwimy” – stwierdzają. Tak św. Paweł wyjaśniał sekret apostołowania: „Podczas gdy my umieramy, wy otrzymujecie życie”. Życie chrześcijanina przypomina świecę paschalną, która powoli, bez rozgłosu spala się, innym dając światło i ciepło. Reguły „życia ukrytego” z Chrystusem dziś powodują, że w Kościele widzi się więcej grzechu niż świętości. Wielu uczniom Zmartwychwstałego przyszło ufać, modlić się, kochać i przemieniać ten świat w sposób niezauważalny. A świat, zatruty egoizmem, pandemią i skandalami seksualnymi, czeka na moment, aż ukaże się Chrystus, nasze Życie, a wtedy i my razem z Nim ukażemy się w chwale. •