"Bądźcie sprawiedliwi, kochajcie potrzebujących i biednych, a Pan da pokój waszemu krajowi". Kto wypowiedział te słowa? Czyżby kaznodzieja? Zakonnik? Otóż nie.
"Bądźcie sprawiedliwi, kochajcie potrzebujących i biednych, a Pan da pokój waszemu krajowi". Kto wypowiedział te słowa? Czyżby kaznodzieja? Zakonnik? Otóż nie. To podobno ostatnie słowa dzisiejszego patrona i jednocześnie księcia Sabaudii, bł. Amadeusza IX. Miały paść z jego ust 30 marca 1472 roku, gdy umierał otoczony najbliższymi mając niespełna 37 lat. Co jednak robił wcześniej, zanim przekazał potomnym swój niezwykły testament i odszedł po nagrodę w niebie? I w ogóle co to za ostatnia wola księcia z XV wieku? Bądźcie sprawiedliwi? No bez żartów, to nie sprawiedliwością zdobywa się królestwa i trzyma w ryzach ich mieszkańców. Szczególnie w czasach, gdy jedynym argumentem przemawiającym za tym, by byli twoimi poddanymi był argument siły. Co tam dalej powiedział bł. Amadeusz IX, książę Sabaudii? Kochajcie potrzebujących i biednych? To też pomysł oderwany od twardej rzeczywistości XV-wiecznej Francji. To raczej pobożne życzenie, które można było usłyszeć z ambon w kościołach, ale proza życia jest taka, że ci, którzy są biedni i w potrzebie zupełnie się nie liczą. Jeszcze bogacz, który potrzebuje pomocy, może liczyć na to, że ktoś mu ją okaże, kalkulując przyszłe zyski, ale biedak? Wolne żarty. No i na koniec owa konkluzja całej tej przedśmiertnej wypowiedzi dzisiejszego patrona. Bądźcie sprawiedliwi, kochajcie potrzebujących i biednych, a Pan da pokój waszemu krajowi. Z całym szacunkiem bł. Amadeuszu IX, który władałeś Sabaudią, ale jeśli chcesz pokoju to zamiast się modlić, szykuj się do wojny. Czy nie tak podpowiadał w formie maksymy pewien rzymski historyk? Czyżby więc całe to zdanie naszego dzisiejszego patrona było jedynie majaczeniem umierającego władcy? Otóż nie. Bł. Amadeusz IX z pewnością nie stracił rozumu odchodząc z tego świata. On po prostu nigdy nie miał w sobie tej determinacji, która ludziom każe sięgać po władzę każdym kosztem. Poniekąd rozpoznał to już w nim jego ojciec i związał swojego syna małżeństwem z córką króla Francji. Dlatego, gdy Amadeusz odziedziczył w końcu księstwo, swoje rządy mógł oprzeć na mocnym sojuszu z teściem i zająć się tym co podpowiadało mu serce – starał się być sprawiedliwy dla poddanych, mieć otwarte serce na potrzeby biednych i tych, którzy sami sobie pomóc nie potrafią, a do tego był pobożny i jak na standardy dworu książęcego prowadził życie ascetyczne. Zwykli mieszkańcy Sabaudii w księciu Amadeuszu IX widzieli swojego wybawiciela, kronikarze pisali o "raju ubogich", a krewni tylko czekali na jakiś pretekst, by pozbawić go władzy. I znaleźli. Nie było to jednak szaleństwo, tylko epilepsja. Bo trudno przecież w katolickim księstwie czynić komuś zarzut z tego, że konsekwentnie chciał być dobrym chrześcijaninem.