Uczestnicy EDK wyruszali z Andrychowa przez wszystkie piątki marca, aby nie zbierać się jednocześnie w zbyt licznej grupie. A jednak w piątkowy wieczór 26 marca w świątyni i wokół niej zgromadziło się kilkaset osób. Łącznie wyruszyło więc około tysiąc osób. - To niesamowite, bo przyszło nas znacznie więcej, niż zgłosiło się przez internetową stronę EDK. Wielu wystarczają dostępne na niej rozważania i mapy - i po prostu idą! - mówili nieco zaskoczeni, ale i uradowani organizatorzy: Dorota i Rafał Janoszowie oraz Teresa i Andrzej Goszczyccy. Na wszystkich czekało kilkanaście przygotowanych tras...
Pragniemy w tej uroczystej Mszy Świętej umocnić się i prosić o tak potrzebne Boże błogosławieństwo na czas przeżywania osobistego męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Wyruszamy na tę szczególną Drogę Krzyżową pojedynczo, indywidualnie. Opuszczamy zgiełk miasta i tłum, wychodzimy nawet ze wspólnoty parafialnej, ze swoich rodzin, by jeszcze pełniej uświadomić sobie, że Chrystus umarł za konkretnego człowieka, którego wzywa po imieniu, tak jak każdą i każdego z was wezwał dzisiaj.
Taka forma modlitwy pomaga nam zwrócić się do Boga, w zażyłości modlitwy, jak do Ojca. Pomyślmy, kim dla nas jest Bóg. Tylko darem takiej modlitwy możemy na nowo umocnić swoją wiarę, powrócić do Kościoła, do wspólnoty, na drogi zbawienia - przypominał ks. prał. Stanisław Czernik, witając zgromadzonych w kościele św. Macieja.
W świątyni za pośrednictwem nagrania filmowego błogosławił wszystkim bp Roman Pindel.- Pokierowani głęboką wiarą, która prowadzi nas w niezwykłej atmosferze ciszy i skupienia, pod tym rozgwieżdżonym niebem rozważać będziecie największą tajemnicę naszego zbawienia. Cała treść rozważania kieruje się dzisiaj na drzewo krzyża Chrystusowego. To On będzie przemawiać do was z całą Swoją mocą. Potęga krzyża, a zarazem jego okrucieństwo, przemieniają nas z niewyobrażalną mocą - dodał w homilii ks. prał. Czernik i zachęcał, by w Wielki Piątek uczcić w domach ten niesiony podczas EDK krzyż - przez pocałunek i adorację. - Niech on stanie się symbolem waszej siły i mocy! Kto nosi krzyż w sercu i dzierży go w dłoni, tak jak wy, ten staje się coraz bardziej wolnym człowiekiem. Chrystusowy krzyż jest nauczycielem wolności, sensu życia. Pod krzyżem rodzi się nowy człowiek.
Na zakończenie Eucharystii wyruszający w drogę wysłuchali słów błogosławieństwa, skierowanych do wszystkich uczestników EDK w naszej diecezji przez bp. Romana Pindla. - Idziemy Drogą Krzyżową, w której rozważamy wcale nie piękne sceny z życia Jezusa. Zobaczmy, jak one są piękne i w jaki sposób czynią one pięknymi nas, którzy rozważamy te tajemnice i chcemy żyć według tego, jak Jezus nauczał, jak Jezus przeszedł całe życie i jak przeszedł również tę drogę: do śmierci i do zmartwychwstania - mówił bp Pindel.
Chwilę później ks. prał. Czernik błogosławił wychodzących na nocną modlitwę w drodze krucyfiksem przywiezionym z Ziemi Świętej... - Cieszę się, że jest was tak wielu. Idźcie, bo jesteście mocą wiary w Kościele! - dodał proboszcz i dziekan andrychowski.
Modlitwa w kościele św. Macieja była początkiem EDK...A w drogę uczestnicy EDK wyruszyli spod andrychowskiej Golgoty w mniejszych grupach, po kilka osób i indywidualnie. Dlaczego? - Idę po raz pierwszy, a skłoniło mnie pragnienie pogłębienia wiary. Wybrałem trasę do Kalwarii Zebrzydowskiej - tłumaczył Robert Zieliński z Bulowic.
Tuż obok w grupce przygotowywali się do wyjścia już po raz siódmy doświadczeni edekowicze: Basia i Zbyszek z Sułkowic oraz Grzegorz z Andrychowa. - Od początku chodzimy z tym samym krzyżem i zauważamy, że jest co roku lżejszy. Może dlatego, że dzięki tej drodze i modlitwie nam jest lżej, może stajemy się coraz lepsi i silniejsi. Chodzimy też dlatego, że kiedy człowiek idzie i rozmyśla, to przychodzą mu do głowy mądrzejsze rzeczy niż wtedy, kiedy siedzi w domu i nic nie robi. Na pewno warto ofiarować Bogu ten wysiłek - bo jest za co! - mówili zgodnie.
- My z siostrą idziemy trzeci rok z rzędu. Tym razem w intencji naszego taty, który jest właśnie w szpitalu. Ufamy, że ta Droga Krzyżowa pomoże jemu i nam. A w Roku św. Józefa wybrałyśmy też trasę św. Józefa, przez Roczyny, Targanice, Leskowiec i Groń Jana Pawła II do Wadowic - tłumaczy Agnieszka z Witanowic, wyruszająca z siostrą Anną z Sułkowic.
- Wiele osób z powodu choroby, kwarantanny i obaw związanych z epidemią zostało jednak w domach. To, ile nas jednak idzie, świadczy najlepiej, jak mocna była w nas wszystkich tęsknota za tą modlitwą - podkreślała Dorota Janosz.