Barabaszy obiecujących nowy wspaniały świat nie brakuje. Wydają się wciąż wygrywać...
Męka Pana Jezusa wg św. Marka: Mk 14, 1 – 15, 47
1. Jednym z elementów procesu Jezusa było referendum zorganizowane naprędce przez Piłata. Albo Jezus, albo Barabasz. Istotne jest to, że Barabasz nie był zwykłym przestępcą, ale swego rodzaju politycznym mesjaszem, który próbował wywalczyć przemocą wolność dla Izraela. Jego imię Bar-Abbas, oznaczające „syn ojca”, to typowo mesjańskie określenie, jakiś rodzaj diabelskiej parodii Jezusa, Syna Ojca. „Wygląda na to, jakby był sobowtórem Jezusa, który na inny sposób wysuwa te same roszczenia” – zauważa Benedykt XVI. „Zatem wyboru trzeba dokonać między mesjaszem, który toczy walkę, przyobiecuje wolność i własne królestwo, i owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia. Gdybyśmy dzisiaj mieli dokonać wyboru, czy Jezus z Nazaretu – Syn Maryi, Syn Ojca – miałby jakąś szansę? Czy my w ogóle Go znamy? Czy go rozumiemy?”. Te pytania są zachętą, by poznać na nowo Jezusa i wybrać Go jako Zbawiciela. Barabaszy obiecujących nowy wspaniały świat nie brakuje. Wydają się wciąż wygrywać...
2. Mówi się często, że głos ludu to głos Boga. To nieprawda. Większość nie zawsze ma rację. Piłat jako przewodnik ludu, jako jego świecki pasterz, pobłądził, idąc za tym głosem. To ważna lekcja. Demokracja wcale nie gwarantuje wyboru prawdy i dobra. Bywa tak, że mniejszość ma rację. Można zastanawiać się, gdzie byli zwolennicy Jezusa, świadkowie Jego cudów, uzdrowieni, uczniowie. Dlaczego ich głos był niesłyszalny? Czy nie jest tak, że głos ludzi prawych jest z definicji bardziej łagodny, cichy i podatny na zagłuszanie przez pewnych siebie pyszałków? Dla pasterzy Kościoła kryje się tu ważna podpowiedź: dobrze jest znać zapach owiec, ich opinię, ale kryterium prawdy pozostaje zawsze „zapach” Chrystusa, a dokładniej „zapach” Jego krwi przelanej na krzyżu.
3. Przejmujące są słowa Jezusa: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. To pierwsze słowa Psalmu 22, wołanie cierpiącego Izraela. To także krzyk, który streszcza wszystkie cierpienia świata. Jezus bierze je na siebie i kieruje w stronę Ojca. Ukrzyżowany staje po stronie wszystkich cierpiących, bezbronnych, samotnych, przybitych do krzyży. Przyjmuje do serca całą tę bezradność ludzkiego bólu i przeobraża ją. Jezus, umierając, modli się, sprawuje na ołtarzu krzyża swoją prymicyjną Mszę. Zamienia cierpienie w modlitwę. Dokonuje kapłańskiego aktu ofiarowania Bogu siebie samego i świata. „Odprawiona zostaje nowa liturgia kosmiczna. Miejsce wszystkich aktów kultu zajmuje Krzyż Jezusa, jako jedyne rzeczywiste otoczenie chwałą Boga” (Benedykt XVI). Jezus daje nam swoją miłość w definitywny sposób i w ten sposób pociąga nas do siebie.
4. „Zasłona przybytku rozdarła się na dwoje”. Co to oznacza? Po pierwsze to znak, że skończył się czas starej świątyni i jej ofiar. Oznacza to także to, że mamy odtąd swobodny dostęp do Boga. W Ukrzyżowanym każdy może zobaczyć Boga. Trzeba tylko, jak ów poganin setnik, umieć patrzeć i kochać. I o to chodzi w święte dni, które przed nami. Patrzeć i kochać. Uwierzyć.