Dziecko jest często pierwszym zakażonym koronawirusem członkiem rodziny - powiedziała PAP pediatra i specjalista chorób zakaźnych dr Lidia Stopyra. Covidowy oddział dziecięcy, którym kieruje, działa na granicy wydolności.
W Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie na oddziale covidowym dziecięcym jest 30 łóżek, wszystkie są zajęte. Niemal przy każdym dziecku czuwa rodzic. Dla dorosłych placówka przygotowała rozkładane fotele, na których mogą spędzić noc przy swoich pociechach. Większość rodziców również ma covid, ale nie są pacjentami szpitala, twierdzą, że czują się dobrze. Mają status osoby opiekującej się dzieckiem. Jeśli ich stan się pogarsza, trafiają na oddział covidowy dla dorosłych.
Na oddziale dziecięcym na COVID-19 leczą się przede wszystkim najmłodsi pacjenci - kilkutygodniowi i kilkumiesięczni. Liczba wypisów jest równa liczbie przyjęć - we wtorek po południu wypisano np. 11 dzieci i tyle samo przyjęto.
"Działamy na granicy wydolności" - powiedziała PAP kierująca oddziałem dr Lidia Stopyra. Sytuację na oddziale porównała do "wojennej". W miejscu tym w każdej chwili może zabraknąć łóżek.
W związku z tym, że jest więcej zakażeń, to więcej jest i poważniejszych przypadków choroby, ale żadne dziecko nie wymaga wsparcia respiratora. Lekarze częściej niż wcześniej obserwują zapalenie krtani w przebiegu covid.
"Rok doświadczenia owocuje współpracą i ze strony rodziców, i ze strony lekarzy i innych szpitali. Rodzice szybko reagują na pierwsze dolegliwości i przywożą dzieci do lekarzy POZ, ci zaś szybko zlecają odpowiednie badania, w razie konieczności hospitalizację" - mówiła dr Stopyra. Do placówki kierowane są też trudniejsze przypadki z innych szpitali. "Im wcześniej dziecko do nas trafi, tym skuteczniejsze leczenie" - zaznaczyła.
Lekarz zapytana o źródła zakażeń wśród dzieci odpowiedziała, że są to najczęściej szkoły, żłobki i przedszkola. "Dziecko często jest pierwszym zakażonym koronawirusem członkiem rodziny" - powiedziała.
Za obecną sytuację pediatra i zakaźnik nie obwinia jednak otwarcia placówek oświaty dla najmłodszych dzieci. "Zamknięcie szkół to duży problem edukacyjny, społeczny, psychologiczny. Ale wśród dorosłych była duża ignorancja wobec wprowadzanych obostrzeń. Część społeczeństwa nie przestrzegała rygorów sanitarnych i za nic miała apele o maseczki, dystans i dezynfekcję" - oceniła dr Lidia Stopyra.
Zgodnie z danymi resortu zdrowia z wtorku, poprzedniej doby odnotowano 16 741 kolejnych przypadków koronawirusa, najwięcej na Mazowszu i Śląsku. Zmarło 396 chorych. Tydzień temu (16 marca) resort poinformował o 14 396 nowych przypadkach i 372 zgonach, a dwa tygodnie temu (9 marca) o 9954 zakażeniach i 282 zgonach.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz zaznaczył na wtorkowym briefingu prasowym, że szczyt trzeciej dali zachorowań jeszcze jest przed nami. Jak dodał, duży niepokój budzi rosnąca liczba zajętych łóżek. Z danych MZ wynika, że w szpitalach przebywa 26 075 chorych na COVID-19, czyli o 1 438 osób więcej niż poprzedniej doby. Terapii respiratorowej wymaga 2 512 chorych.