"Moim prawem i zadaniem było mówić. I mówiłem" - wyjaśniał w roku 1946, to jest na miesiąc przed śmiercią.
"Moim prawem i zadaniem było mówić. I mówiłem" - wyjaśniał w roku 1946, to jest na miesiąc przed śmiercią. Tym, co mówił, doprowadzał do wściekłości Hitlera i napełniał nadzieją rzesze wiernych. Jego kazania w formie maszynopisów trafiły nawet do rąk Karola Wojtyły w okupowanej Polsce. Tym jednak jak mówił, swoim tonem nie znoszącym sprzeciwu, władczym i nieomylnym, do wściekłości doprowadzał swoich nauczycieli i współpracowników. Już kiedy uczył się w szkole, opinia o nim brzmiała: "Jego główna słabość, to jego nieomylność". To jednak ten właśnie człowiek, niemiecki arystokrata z długim rodowodem, został wyświęcony na biskupa Münster w roku 1933, tym samym, w którym Adolf Hitler został kanclerzem Rzeszy. Nazywał się Klemens August von Galen i zgodnie ze swoim biskupim zawołaniem - "Obojętny na pochwałę i na strach" - szybko zyskał sobie miano Lwa z Münster. Dlaczego? Bo gdy biskupom niemieckim z tego okresu zarzuca się często, że milcząc, akceptowali nazizm i popełniane przez Hitlera zbrodnie, to o ordynariuszu Münster powiedzieć tak nie sposób. Już w swoim pierwszym liście pasterskim, ogłoszonym w roku 1934, potępił "neopogańską ideologię" nazistów. Do historii przeszły zaś szczególnie trzy jego kazania z roku 1941, w których ostro skrytykował dokonywaną przez nazistów eutanazję i terror. Był nawet tak bezczelny, że złożył następnie doniesienie do gestapo przeciwko tym, którzy mordowali chorych. Jego słowa miały tak potężny rezonans pośród niemieckich chrześcijan, że hitlerowcy zrezygnowali z jego aresztowania, by nie czynić go męczennikiem i przynajmniej oficjalnie wycofali się z realizacji zaplanowanych na wielką skalę programów eutanazji. A biskup von Galen grzmiał z ambony: "Wobec fizycznej przemocy gestapo każdy obywatel niemiecki staje bezbronny". Do dziś ludzie opowiadają o pewnym niedzielnym kazaniu, w którym mówił o zgubnym wpływie Hitlerjugend na młodzież. Nagle z głębi kościoła odezwał się męski głos: "Księże biskupie, człowiek, który nie ma dzieci, nie może mówić o ich wychowaniu". Biskup popatrzył na tego, który mu przerywał kazanie, a był to działacz NSDAP i chłodno rzucił: "Wypraszam sobie w moim kościele wszelką krytykę Hitlera." Po kościele rozszedł się stłumiony śmiech, kiedy do wiernych dotarł sens tej odpowiedzi: przecież Hitler nie miał dzieci. Zresztą równie nieszablonowa była także końcówka jego życia - biskup Klemens August von Galen, który brał udział w pracach nad encykliką Piusa XI pod tytułem "Z palącą troską", dotyczącą sytuacji Kościoła w III Rzeszy, Lew z Münster, który był solą w oku Hitlera, choć przeżył II wojnę światową, to zmarł 22 marca 1946 roku na prozaiczne zapalenie wyrostka robaczkowego. Do grona błogosławionych włączony został w roku 2005.