Myśl wyrachowana: Z religią nie da się zerwać, można tylko zmienić przedmiot kultu.
Zamiast chrztu – huczna impreza na pierwsze urodziny – to jedna z propozycji, jakie zgłosili panie i panowie wszystkich płci z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Przedstawili też inną możliwość. Można „zorganizować humanistyczną ceremonię przywitania dziecka na świecie. To tzw. ceremonia nadania imienia z udziałem celebranta lub celebrantki ceremonii humanistycznych” – pouczył lud członek Rady Konsultacyjnej przy OSK. Dodał, że podczas uroczystości nadaje się dziecku imię, a rodzice „zobowiązują się wobec siebie, społeczności i bliskich do wychowywania dziecka w duchu prawdy, szczerości wobec siebie i innych”, a także do „wychowania w duchu pokoju i miłości”. Rodzice mogą przy tej okazji wybrać „opiekunów dla dziecka, odpowiednika rodziców chrzestnych, nazywanych rodzicami honorowymi”. Zamiast Pierwszej Komunii zaproponowano „ceremonię rozkwitu” z prezentami w roli głównej, podczas której można zorganizować „niezapomnianą wycieczkę, wspólnie stworzyć nowy wystrój pokoju lub przygotować przyjęcie świętujące wkroczenie w nowy etap”.
Oczywiście zaproponowano także alternatywny dla kościelnego ślub, mianowicie „humanistyczny”, podczas którego pary mogą same zaplanować kształt ceremonii i ułożyć słowa przysięgi. Jako plus takiego niekościelnego ślubu podano „krótki czas oczekiwania i niski koszt”.
I o to w tym wszystkim tak naprawdę chodzi – o podsunięcie katolikom tanich podróbek. Mamy więc niby-sakramenty. Jest niby-chrzest z niby-zobowiązaniami i niby-chrzestnymi, jest niby-Komunia z niby-celebracją, i jest wreszcie niby‑sakramentalny ślub z niby-kościelnym ceremoniałem. A ludzie mają to kupić, bo to tanie i szybko dostępne – jak każdy erzac. I jak każdy erzac do bani: nie działa jak trzeba, szybko się psuje i w ogólnym rozrachunku okazuje się droższy od pełnowartościowego produktu.
Ciekawe, jak się to w kolejnych ideologiach powtarza. Zaczyna się od gadki o wolności człowieka od religii, a potem rzuca się go na kolana przed bóstwem własnego pomysłu. Pomysł ten jest jednak mało twórczy, bo to małpowanie. Wszystko tu jest zamiast. Zamiast daru życia wiecznego funduje się dziecku imprezę jednego wieczoru. Zamiast łaski zjednoczenia ze Zbawicielem pociecha dostaje zabawkę, a gdy dorośnie – w małżeństwie zamiast Boga wesprze ją humanizm.
Zamiana zbawczych misteriów na puste ceremoniały to kiepski interes. To tak, jakby ktoś zamiast dziecka zaoferował rodzicom elegancki becik. Ale cóż, człowiek jest z natury religijny i coś czcić musi. Tyle że wszelka cześć, którą oddaje komuś innemu niż Bogu – to czczość.