Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w intencji zmarłego przed 25 laty bp. Czesława Domina. Na Mszy obecni byli jego krewni - siostra Irena oraz jej syn i córka z rodzinami.
W homilii metropolita przypomniał postać i działalność śląskiego "biskupa ubogich". Właśnie tak pisały o nim gazety w Koszalinie w dniu jego pogrzebu w 1996 roku. - I taki pozostanie w naszej pamięci, w pamięci Kościoła i wielu wiernych, lokujących go swoimi pragnieniami i świadectwami w gronie świętych pasterzy - mówił abp Skworc do wiernych w katowickiej katedrze i łączących się dzięki transmisjom radiowej i internetowej.
Metropolita katowicki przypomniał życiorys bp. Domina, pochodzącego z Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich. Kiedy w 1970 r. został biskupem pomocniczym biskupa katowickiego, jako hasło swojego posługiwania wybrał imię i zawołanie Michała Archanioła: Quid ut Deus! - "Któż jak Bóg!".
Praktyk miłosierdzia
Działalność charytatywna bp. Domina budowana była na fundamencie autentycznego kultu Bożego Miłosierdzia. - Każdy wyjazd do Krakowa łączył się z krótką modlitwą u grobu s. Faustyny. A Koronka do Miłosierdzia Bożego należała, oprócz Różańca, do katalogu jego codziennych, niejako prywatnych modlitw - podkreślił arcybiskup.
Kościół w Polsce zawdzięcza bp. Dominowi m.in. zbudowanie struktur działalności charytatywnej poprzez reaktywację zlikwidowanej w 1950 r. przez władze Polski Ludowej instytucji Caritas. Jako przewodniczący Komisji Charytatywnej Episkopatu Polski promował odbudowę struktur diecezjalnych oddziałów Caritas. - Wiedział, że działalność charytatywna to jeden z filarów Kościoła, jedno z imion ewangelizacji. Przewidywał, że dary charytatywne, które w latach 80. nadsyłano do Polski, skończą się, zaś organiczna praca charytatywna powinna rozwijać się na poziomie parafii i świadczyć o żywotności Kościoła - zaznaczył metropolita.
Jak zauważył abp Skworc, bp Domin "nie zajmował się Caritas wyłącznie teoretycznie". Pomimo licznych zadań, związanych z posługą dla Konferencji Episkopatu Polski, nie zdecydował się na zawieszenie swoich funkcji wynikających z obowiązków biskupa pomocniczego w Katowicach. Poświęcał własny dzień wolny, a był nim poniedziałek, na pracę w Warszawie. W rodzimej diecezji regularnie wizytował parafie, udzielał bierzmowania i podejmował inne obowiązki wikariusza generalnego. - Nie chciał wyobcować się z posługi w diecezji. Był autentycznie człowiekiem miłosiernym, bo zawsze znajdował czas na czyny miłosierdzia, jak np. odwiedziny chorych - zauważył w homilii abp Skworc.
Ciąg dalszy na następnej stronie: