Jak bardzo nasze osobiste zranienia, nasz wewnętrzny świat, a także zewnętrzne okoliczności utrudniają często spotkanie z Bogiem.
Jak bardzo nasze osobiste zranienia, nasz wewnętrzny świat, a także zewnętrzne okoliczności utrudniają często spotkanie z Bogiem. Zamiast Stwórcy, który nas kocha bezwarunkowo, na naszej drodze spotykamy więc tylko Jego wizerunek, który tworzymy sobie na naszą miarę. Na szczęście Bóg nie daje za wygraną i cierpliwie, do końca naszego życia, próbuje zza tego wizerunku ukazać nam swoją prawdziwą twarz. I tego właśnie doświadczyła w XVII wieku Ludwika de Marillac, którą z tego tytułu wspominamy dzisiaj jako świętą. Urodziła się w Paryżu, w arystokratycznej rodzinie, ale nie była dzieckiem chcianym. Najszybciej jak tylko można oddano ją do internatu prowadzonego przez zakonnice, a ona czując to, że na miłość musi sobie zasłużyć, dokładnie w tym samym duchu myślała o Bogu – jako o nieczułym i skrupulatnym sędzim, którego nie da się zadowolić inaczej, jak tylko zanegowaniem siebie w postach i umartwieniach. Gdy więc rodzina kazała Ludwice opuścić internat i wyjść za mąż, uczyniła to bez wahania – w końcu taki jest jej los i jej Bóg. Tu jednak następuje coś niezwykłego, oto bowiem wybrany dla niej małżonek pozwala naszej patronce doświadczyć ludzkiej miłości, której tak pragnęła. Kiedy z tego związku rodzi się jej jedyne dziecko, syn, wizja Boga, którą nosi w swoim sercu zaczyna się zmieniać. Dostrzega w niej miłość i poświęcenie, które przynosi jej obraz Bożego Syna, Jezusa Chrystusa. Niestety, po 12 latach małżeństwa śmierć zabiera jej małżonka, a Ludwika z bólu zaczyna swoje życie poddawać rygorowi, który zmienia je w wolny od myślenia o swojej stracie religijny mechanizm. Jest sprawna, zorganizowana, chętna do działania, a kiedy na jej drodze stanie św. Wincenty a Paulo razem powołają do życia nowe zgromadzenie zakonne Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, czyli popularne szarytki. Ludwika 25 marca 1642 roku staje się pierwszą z nich i rozpoczyna szeroko zakrojoną pomoc na rzecz potrzebujących, zgodnie z mottem zgromadzenia: "Miłość Chrystusa Ukrzyżowanego przynagla nas!". Im więcej jednak św. Ludwika de Marillac działa na rzecz ubogich, im więcej domów zakłada, tym bardziej do niej dociera, że znowu chce coś Bogu udowodnić. Gdy okazuje się, że jej rodzony syn wybiera życie na 'kocią łapę', a siostry zaczynają odchodzić ze zgromadzenia z powodu zbyt dużej liczby obowiązków czy trudności z wytrwaniem w wyłączności dla Boga, matka przełożona, św. Ludwika de Marillac, kapituluje. Odrzuca pokusę samozbawienia, zgadza się na ból związany z utratą męża, z brakiem miłości ze strony rodziców, z własną grzesznością. Zgadza się i pokornie przyjmuje bezwarunkową miłość Boga. To kres jej drogi na ziemi i ostatni etap jej życiowego nawrócenia. Umiera 15 marca 1660 roku, choć jej droga do świętości, na której Bóg powoli ukazywał jej swoje prawdziwe oblicze doczekała się potwierdzenia dopiero w XX wieku, gdy szarytki stały się najliczniejszą żeńską wspólnotą zakonną.