Sakrament chrztu św. w rycie trydenckim wygląda nieco inaczej. Dodatkowe modlitwy, gesty kapłana to tylko niektóre elementy wyróżniające tę formę. Najbardziej jednak rzuca się w oczy dowartościowanie tych, którzy poręczają katolickie wychowanie dziecka.
O różnicach w przedsoborowych i posoborowych obrzędach sakramentu chrztu św. mówi ks. Julian Nastałek, odpowiedzialny w Świdnicy za środowisko Duszpasterstwa Wiernych Tradycji Łacińskiej.
- Istotowo nie ma tu większych różnic, choć mamy w starszej formie dodatkowe obrzędy: Effatha, podania soli, wyraźne egzorcyzmy, namaszczenie olejem katechumenów. Bardziej rozbudowana jest więc część przygotowująca do chrztu. Wyjaśniające są natomiast takie same - namaszczenie krzyżmem, nałożenie szaty i podanie świecy. To, co jednak najbardziej wyróżnia tę formę to dowartościowanie roli rodziców chrzestnych. To oni w przedsionku kościoła prowadzą dialog z kapłanem w imieniu dziecka, następnie wnoszą je do środka i przedstawiają do sakramentu - wyjaśnia duchowny.
To on w niedzielę 28 lutego w kościele pw. Krzyża Świętego udzielił sakramentu inicjacji chrześcijańskiej małemu Kacprowi. To już drugie dziecko Joanny i Krzysztofa Haudów, które przyjęło chrzest w rycie trydenckim (więcej: Małą Natalię ochrzczono w rycie trydenckim). Niespełna dwa lata temu mówili redakcji świdnickiego GN o tym dlaczego zdecydowali się na tę formę. Wybór rodziców chrzestnych też nie był przypadkowy.
- Od lat z małżonką uczęszczamy na liturgii w rycie rzymskim i jesteśmy przyzwyczajeni do tej formy. Nie pierwszy raz też braliśmy udział w ceremonii chrztu św., ponieważ małżonka była mamą chrzestną starszej córki Joanny i Krzysztofa. Rola, którą odtąd będę pełnił jako ojciec chrzestny dotarła do mnie jednak dopiero w czasie próby generalnej dzień wcześniej. Zrozumiałem, że zarówno w czasie obrzędu, jak i później w życiu Kacpra, będziemy odgrywać kluczową rolę. Przynosząc dziecko do chrztu deklarujemy, że przekażemy mu wiarę, bo jak na rodzicach spoczywa odpowiedzialność wychowania dzieci, tak my zostaliśmy przez nich powołani czy wybrani do dawania świadectwa swojego chrześcijańskiego życia. To nie tylko okazjonalne pojawianie się z prezentem, ale towarzyszenie w codziennych dążeniach do świętości - podkreśla Marcin Ciosek.