To nie jest gruzowisko. Ale wizyta Franciszka to jednak akt odwagi z jego strony.
Irbil, stolica regionu Kurdystan w północnym Iraku, ma ambicje być młodszym bratem Dubaju. Wieżowce, autostrady, szerokie obwodnice, centra handlowe (Carrefour), restauracje, nowoczesne lotnisko. Są na to pieniądze z wydobycia ropy naftowej. Od znanych Polakom miast basenu Morza Śródziemnego Irbil różni się tym, że nie ma w nim komunikacji publicznej.
1,5 miliona mieszkańców żyje dość bezpiecznie. A jak na region świata, w którym znajduje się to miasto – to nawet bardzo bezpiecznie. W ciągu ostatnich trzech latach incydenty zbrojne można było policzyć na palcach jednej ręki. Trzeba przyznać, że przed samym przyjazdem Franciszka przemoc znów się pojawiła (Najpierw operacja wojskowa Turcji w północnym Kurdystanie, potem atak rakietowy na bazę amerykańską w Irbilu z jedną ofiarą śmiertelną. Pojawiły się też komentarze, że to drugie to dla zniechęcenia papieża do przyjazdu.). Nie można jednak mówić o stałej tendencji wzrostu agresji.
– Prowadziłam badania naukowe w Kurdystanie z moim rocznym dzieckiem w wózku – mówi dr hab. Joanna Bocheńska, kierująca Pracownią Studiów Kurdyjskich w Instytucie Orientalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Język Jezusa
Główna atrakcja turystyczna Irbilu to górująca nad miastem cytadela. Jest reklamowana jako najstarsza nieprzerwanie zamieszkała budowla na świecie. To trochę przesada, bo obecnie twierdza jest w renowacji i wysiedlono z niej właściwie wszystkich mieszkańców – wszystkich, prócz jednej rodziny, by móc powtarzać cytowany wyżej slogan reklamowy.
Cytadela w Irbilu D-Stanley / CC 2.0Formalnie Irak jest państwem federalnym. Składa się z dwóch części: tej głównej, arabskiej z Bagdadem i z Kurdystanu. Obie mają tę samą walutę. W obu są takie same tablice rejestracyjne. A jednak graniczne checkpointy pomiędzy nimi wyglądają poważniej niż niejedna granica międzypaństwowa. Po jej przekroczeniu widać zdecydowaną różnicę. Część kurdyjska jest bogatsza, lepiej zagospodarowana. W miejsce irackich flag pojawiają się kurdyjskie. Mniej używa się języka arabskiego. Dominuje kurdyjski, ale pojawia się też turkmeński i asyryjski, czyli neoaramejski, wywodzący się z języka aramejskiego, którego dialektem mówił Jezus.
Jak w Dubaju
Po inwazji zachodniej koalicji na Irak w 2003 r. Kurdystan stał się celem wewnętrznej migracji ludności poszukującej bezpieczeństwa. Także chrześcijan. Wyznawcy Chrystusa mieszkają dziś po obu stronach wewnątrzirackiej granicy arabskiej i kurdyjskiej części kraju.
W Irbilu, w chrześcijańskiej dzielnicy Ankawa mają swoje siedziby dwa patriarchaty. Pierwszy (i najliczniejszy) to patriarchat chaldejski. Jego wierni pozostają w łączności z Rzymem. Ich katedra w kształcie piramidy schodkowej dedykowana jest św. Józefowi. Drugi to patriarchat Asyryjskiego Kościoła Wschodu (nieściśle zwanego nestoriańskim).
– Liczni są także wierni Syriackiego Kościoła Ortodoksyjnego (prawosławnego), natomiast znacznie mniej jest wyznawców Syriackiego Kościoła Katolickiego. Znajdujemy tam również niewielkie grupy Ormian i protestantów – mówi specjalizujący się w sprawach chrześcijan na Bliskim Wschodzie Krzysztof Lalik.
Wyznawcom Chrystusa żyje się w Kurdystanie nie najgorzej. Rządzący muzułmańscy Kurdowie chcą zbudować swój kraj na wzór państewek Zatoki Perskiej: bogatych dzięki ropie naftowej, bezpiecznych, dość tolerancyjnych.
Matka Boża nie przeszkadza muzułmanom
– Muzułmanom na ogół nie przeszkadzają wysokie, z daleka widoczne figury Matki Bożej – zauważył Krzysztof Lalik. – Natomiast krzyż w świecie islamu jest bardziej „schowany”. Muzułmanom często kojarzy się on z krucjatami. Ale i tak w Iraku można spotkać krucyfiksy wysokie na kilka, kilkanaście metrów (Karakosz, Bidyal, Koya). Nawiasem mówiąc, Koran twierdzi, że Chrystus nie został ukrzyżowany, tylko wzięty do nieba, z czego uczeni muzułmańscy wyciągnęli wniosek, że na krzyżu zabito Szymona Cyrenejczyka albo Judasza, albo też inną osobę.
Kobieta modląca się przed figurą Jezusa Ukrzyżowanego na terenie świątyni Marbina Qadisha k. Koya (Irak) Krzysztof LalikChrześcijanie zajmują się głównie handlem i usługami. W Ankawie prowadzą hotele i restauracje z alkoholem, lubiane także przez innych mieszkańców.
Nie obywa się oczywiście bez napięć. Chodzi m.in. o kwestię powrotu na swoje ziemie chrześcijan, którzy uciekli przed Państwem Islamskim. Posiadłości te zostały częściowo przejęte przez muzułmanów, głównie przez milicje szyickie. O kontrolę nad tymi terenami walczą one z sunnickimi siłami kurdyjskimi.
Przede wszystkim jednak wyznawcy Chrystusa obawiają się, że względna tolerancja kiedyś się skończy. Bo konstytucja Iraku mówi, że źródłem prawa w tym państwie jest islam i żadne prawo nie może być z nim sprzeczne. Obecna wykładnia tego przepisu jest względnie przychylna chrześcijanom. Ale czy tak będzie zawsze? Popularność islamskich partii politycznych jest dziś w Iraku większa niż jeszcze 15 lat temu.
W czasie wojny z koalicją zachodnią i podczas rządów Państwa Islamskiego chrześcijanie byli miękkim celem – zarówno dla islamistów, jak i pospolitych kryminalistów. Długo nie posiadali własnych oddziałów paramilitarnych. Mają też wciąż za złe Zachodowi, że interweniował tylko wtedy, gdy było to w jego interesie, a gdy potrzebowali ochrony, zostawiał ich na pastwę losu.
Ojciec Jalal z Kościoła Chaldejskiego. Prowadził obóz dla chrześcijańskich uchodźców w pobliżu Ankawa. Znak arabskiej litery "nun" na krzesłach w "kościele pod namiotem" to symbol, którym bojownicy ISIS oznaczali domy chrześcijan zanim ich z nich wypędzili. Erbil, 2015 r. Krzysztof LalikNowy Emirat: Stuttgart i Hanower
Chrześcijanie pozostają niewielką i w dodatku malejąca diasporą pośród muzułmanów – tak w części arabskiej, jak i w części kurdyjskiej Iraku. Jak mówi Krzysztof Lalik, przed ostatnimi wielkimi zawieruchami w całym Iraku mieszkało 1,4 miliona wyznawców Chrystusa. Obecnie szacuje się, że jest ich mniej niż 300 tysięcy.
Powody? Pierwszy: w rodzinach chrześcijańskich rodzi się mniej dzieci niż w muzułmańskich. Drugi (i chyba ważniejszy): emigracja.
Chwilowy pokój i prosperity to dla wielu zbyt mało, by pozostać na tych terenach. Emigrują z nich zresztą nie tylko chrześcijanie, ale także muzułmańscy Kurdowie i Jezydzi – członkowie grupy etniczno-religijnej szczególnie znienawidzonej przez islamistów. Ci ostatni nazywają Niemcy "Nowym Emiratem". Ich skupiska znajdują się w okolicach Stuttgartu i Hanoweru. Popularnym celami emigracji są także: Australia i Szwecja. Iracką enklawą jest Södertälje koło Sztokholmu. To tam urodził się Mikael Ishak, snajper Lecha Poznań, przyznający się do asyryjskich korzeni (Stolicą starożytnej Asyrii była Niniwa – miasto, które nawróciło się dzięki prorokowi Jonaszowi. Jego ruiny znajdą się koło Mosulu, kilkadziesiąt kilometrów od Irbilu).
Mikael Ishak (jeszcze w barwach drużyny z Norymbergi) Silesia711 / CC-SA 4.0Myślą, że papież to mafioso
– Słyszałam od Kurdów, że papież jest związany z włoską mafią. A Kościół bywa postrzegany jako element zachodniej krucjaty – mówi prof. Bocheńska. Dodaje, że nie ma co się dziwić tym skrzywionym wyobrażeniom. Oni wiedzą o nas tyle, ile my wiemy o nich – czyli niewiele. Różne elementy docierające przez media łączą się w jeden, zlany, a przez to rozmyty obraz.
– W każdym razie wizyta w Kurdystanie to akt odwagi ze strony papieża – uważa prof. Bocheńska. – Również dlatego, że może być odebrana jako gest życzliwości wobec Kurdów, którzy na Bliskim Wschodzie nie mają zbyt wielu przyjaciół – dodaje.
Polskie żony Kurdów
Z drugiej strony, pielgrzymka papieża jest przez gospodarzy postrzegana jako wielka szansa. Oczywiście, zwłaszcza przez chrześcijan. Ale oni są niewielkim elementem w tamtejszym społeczeństwie. Ta wizyta jest również postrzegana jako szansa przez muzułmańską większość.
– Kurdom zależy na związkach z Zachodem, na wyjściu z izolacji. Nie ma wśród nich wielu radykalnych islamistów. W świecie muzułmańskim nigdy nie byli postrzegani jako pełnoprawni obywatele. Idea narodowa jest wśród nich silniejsza niż idee radykalnego islamu. Zagrożenie kolonializmem widzą raczej ze strony Turcji, Iranu czy państw arabskich, a nie Zachodu. Europa wsparła rozwój ich kultury, języka. Wielu Kurdów wróciło z Zachodu do Kurdystanu z pozytywnym stosunkiem do chrześcijaństwa. Widzą w nim religię, która się zmodernizowała, w przeciwieństwie do islamu. Są otwarci na ludzi innych religii, to ich wyróżnia. Niejeden z nich ma żonę Polkę – zauważyła prof. Bocheńska.
Władze Kurdystanu dołożą wszelkich starań, by podczas przyjazdu papieża zaprezentować go światu jako kraj normalny, stabilny, dobrze wykorzystujący swą cząstkową suwerenność. Będą mówić światu: "Hej, widzicie? Nie jest u nas tak źle, skoro przyjechał do nas papież".
Z wizyty głowy Kościoła cieszy się też centralny rząd w Bagdadzie. To dla niego okazja do zyskania legitymizacji w świecie.
Jedna z ulic w Irbilu alan abdulkadir Sae'd / CC 2.0Miał 3 latka. Zanim go zabili, krzyczał: "Przestańcie!"
Papież odwiedzi chrześcijan w zarówno w części kurdyjskiej Iraku, tj. w Irbilu i Mosulu, jak i w arabskiej – w Karakosz. [Na trasie pielgrzymki znajdą się także inne miasta, w tym stołeczny Bagdad, An-Nadżaf i Ur, rodzinne miasto Abra(ha)ma.]
– Może wizyta papieża da chrześcijanom nadzieję na zagwarantowanie ich praw. Oczywiście, nie na taką wolność religijną, jaka mamy w Europie. Bo na bicie dzwonów nie ma co liczyć nawet w Kurdystanie – mówi prof. Bocheńska.
Kościół w Iraku to Kościół umęczony. Ostatnio podczas ekspansji Państwa Islamskiego. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny 48 męczenników, wymordowanych w 2010 r. przez islamistów podczas Mszy świętej. Najmłodsza z ofiar jeszcze się nie narodziła, kolejna miała 3 miesiące, a 3-letni Adam przed śmiercią krzyczał do napastników: "Przestańcie!"
Wnętrze jednego z kościołów asyryjskich w Duhok Krzysztof Lalik