Ponieśli śmierć dwukrotnie - pierwszą przez strzał w tył głowy, drugą przez skazanie na wieczne zapomnienie. - Dzisiaj, po tylu latach, doznajemy tej cudownej interwencji Pana Boga, że tym, którzy byli tak upodleni, umęczeni, zabici, przywraca się należny hołd i cześć - mówił dziś ks. Fryderyk Tarabuła w oświęcimskim kościele św. Józefa.
Po raz czwarty w kościele św. Józefa w Oświęcimiu wierni i duszpasterze dekanatu oświęcimskiego modlili się dziś, w przeddzień Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, dziękując Panu Bogu za ofiarę ich życia oddanego za wolną Polskę.
Mszę św. zamówioną przez europoseł Beatę Szydło poprzedziły modlitwa i złożenie kwiatów pod umieszczoną w kościele w 2017 r. tablicą pamięci żołnierzy wyklętych. Modlitwę poprowadził ks. Mariusz Kiszczak, proboszcz parafii św. Maksymiliana, który także przewodniczył Eucharystii.
Ksiądz Kiszczak przypomniał słowa Jana Pawła II z 10 maja 1994 roku: "Trzeba wspomnieć wszystkich, zamordowanych rękami także polskich instytucji i służb bezpieczeństwa, pozostających na usługach systemu przyniesionego ze wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypomnieć przed Bogiem i historią, aby nie zamazywać prawdy naszej przeszłości, w tym decydującym momencie dziejów".
Wśród składających kwiaty byli przedstawiciele środowisk niepodległościowych, a także posłowie Rafał Bochenek, Krzysztof Kozik i Iwona Gibas, wicemarszałek województwa małopolskiego. O wojskową oprawę liturgii zadbała Jednostka Strzelecka 2004 z Oświęcimia, która wystawiła także poczet sztandarowy.
Reprezentanci środowisk niepodległościowych złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą żołnierzy wyklętych w kościele św. Józefa. Urszula Rogólska /Foto GośćHomilię wygłosił dziekan oświęcimski i gospodarz miejsca - ks. proboszcz Fryderyk Tarabuła. Odwołał się do przeczytanej Ewangelii o przemienieniu Pana Jezusa na górze Tabor, w obecność Piotra, Jakuba i Jana, kiedy Chrystus "pokazał, że Jego człowieczeństwo, zanurzone jest w bogactwie lśniącego Bóstwa". Uczniowie zobaczyli, co może uczynić Bóg z człowiekiem, jak go może przemienić, jeśli ten zanurzy się w Nim przez modlitwę. W tym kontekście ks. Tarabuła zaprosił do refleksji na temat przeżywanego narodowego dnia łączności z żołnierzami niezłomnymi.
- Zarówno w wymiarze społecznym, jak i indywidualnym, możemy mówić o pewnej tajemnicy przemienienia, która staje się udziałem tychże żołnierzy - mówił duszpasterz, tłumacząc, że tak jak Chrystus przemienił się wobec apostołów, żeby ich umocnić na zbliżającą się Jego Drogę Krzyżową, która zaprowadziła Go nie na śmierć, ale do zmartwychwstania, tak i swoją drogę krzyżową mieli żołnierze niezłomni.
- Jeśli pomyślimy o tym, co spotkało żołnierzy wyklętych po wojnie, od tego momentu, kiedy weszli na drogę hańby, kiedy ich ścigano, torturowano, mordowano, a dziś tym żołnierzom my przywracamy należny im honor żołnierski, przywracamy im godność ludzką - to to jest ich droga przez cierpienie, przez krzyż, do ich chwały - mówił.
Ks. Fryderyk Tarabuła wygłosił homilię w kościele św. Józefa, podczas Mszy św., w której pamiętano o żołnierzach niezłomnych. Urszula Rogólska /Foto GośćJak podkreślił ks. Tarabuła: - Nie chcę przez to powiedzieć, że są to krystaliczne postaci. To jest wojna. A wojna nie czyni ludzi tylko szlachetnymi - bardzo trudno jest być w takich okolicznościach świętym człowiekiem, ale na pewno w życiu społecznym tych żołnierzy mamy do czynienia na dzień dzisiejszy z ich rehabilitacją - rehabilitacją ich dumy i honoru żołnierskiego. I jest też ten wymiar indywidualny, prywatny każdego z tych żołnierzy, którzy - jak każdy z nas - mają swoją drogę do Pana Boga. Ta przemiana odbywa się w moim, twoim sercu, w ich sercach. Tam, do ich sumień ma wgląd tylko Bóg - powiedział.
Kaznodzieja przypomniał słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, uzasadniające ustanowienie 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych: - Zostało one ustanowione dla wyrazu hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji, za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji patriotycznych, za krew przelaną w obronie ojczyzny - wyjaśnił.
Obecni w oświęcimskiej Świątyni Pokoju usłyszeli tło historyczne powojennych wydarzeń, które zadecydowały o ustanowieniu dnia pamięci. Ksiądz Tarabuła przywołał także dwa epizody z życia dwóch żołnierzy niezłomnych, które mówią o ich relacji z Panem Bogiem, w obliczu śmierci i dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazła się ojczyzna.
Przywołał postaci mjr Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" i chor. Antoniego Dołęgi - najdłużej ukrywającego się żołnierza konspiracji antykomunistycznej (zmarł w 1982 r.).
Duszpasterze dekanatu oświęcimskiego w kościele św. Józefa w Oświęcimiu - liturgii przewodniczył ks. Mariusz Kiszczak. Urszula Rogólska /Foto GośćKsiądz dziekan przypomniał wypowiedź Kazimierza Augustowskiego z filmu dokumentalnego "Łupaszko", który wspominał w nim swoje spotkanie w celi mokotowskiego więzienia ze znanym mu wcześniej majorem Zygmuntem Szendzielorzem (spotkali się najprawdopodobniej wiosną 1950 r.). Ten zdawał sobie sprawę, że zostanie skazany na karę śmierci. Kazimierz Augustowski przekonywał go do spowiedzi - obok na sienniku spał ks. Piotr Kobus. Choć major nie spowiadał się od dawna, o spowiedź poprosił. - Zamienił się pewnej nocy miejscem na sienniku z Augustowskim i szepcząc ks. Piotrowi do ucha, w tajemnicy przed innymi więźniami, a przede wszystkim przed służbą więzienną, pogodził się z Panem Bogiem - mówił przypomniał ks. Tarabuła. - Następnego dnia był szczęśliwy i twierdził, że teraz może spokojnie umrzeć.
Świadkowie mówili, że od tego dnia major modlił się regularnie. Stracono go 8 lutego 1950 roku. Celę opuszczał ze słowami: "Z Bogiem, panowie", a współwięźniowie mu odpowiedzieli: "Z Bogiem, panie majorze”. Major został skazany na 18-krotną karę śmierci.
Przywołując postać chor. Dołęgi, oświęcimski proboszcz cytował jego wiersz: "Modlitwa o ciągłych przeciwnościach i niepowodzeniach", zaczynający się od słów: "O Jezu mój, który uciśnionych i spracowanych wołasz, biegnę do Ciebie z ufnością, bo życie moje to jeden ból i zawód".
- To jest ten hart ducha żołnierzy wyklętych. Ilu młodych ludzi, chcąc bronić swojego państwa, zostało po wojnie zamęczonych przez oprawców, ile istnień zostało skazanych na zapomnienie? Mówi się o żołnierzach - dla komunistów - wyklętych, ale dla nas - niezłomnych - że ponieśli śmierć dwukrotnie: pierwszą przez strzał w tył głowy, drugą przez skazanie na wieczne zapomnienie. Dzisiaj, po tylu latach doznajemy tej cudownej interwencji Pana Boga, że tym, którzy byli tak upodleni, umęczeni, zabici, przywraca się należny hołd i cześć - zaznaczył ks. Tarabuła.