Czy Biblia utraciła termin ważności? Przeczytałem ostatni rozdział i wiem, jak to się skończy. Uwaga, materiał zawiera spoilery!
Zastanawiam się, skąd bierze się w wielu środowiskach fala narzekania, krakania i zamartwiania się. Czy Ewangelia straciła termin ważności? Kiedy ostre jak miecz Słowo przestało być skuteczne? Pandemiczną wiosną 2020 roku? W czasie wszelkiej maści „czarnych protestów? A może, jak wolą niektórzy, w dniu inauguracji pontyfikatu papieża Franciszka, czy uroczystego otwarcia Vaticanum Secundum?
Jasne, „przemija postać tego świata”, ale przecież święty Paweł zapowiadał to Koryntianom już dwa tysiące lat temu. Punktem wyjścia, jak zawsze, jest pryzmat, przez który patrzymy na wszelkie możliwe wydarzenia, „okoliczności przyrody” i wiadomości, którymi atakują nas środki masowego rażenia. Czy jest nim Słowo Boże, czy nasza ocena sytuacji?
Czy punktem wyjścia jest Biblia („wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy”), pierwsze słowa Credo: „Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego”, czy zalew negatywnych informacji, którymi jesteśmy bombardowani? Pisałem niedawno o znakomitej diagnozie Tomasza à Kempis: „Jaki kto jest wewnątrz, taki widzi świat zewnętrzny”, która pokazuje, że źródło narzekania, hejtu, zamartwiania się, nie leży w czynnikach zewnętrznych, pełnych zawirowań czasach, chaosie i zgiełku postchrześcijańskiego świata, ale w naszym sercu.
Wrzuceni do pieca trzej młodzieńcy mieli wszelkie powody do krzyku, lamentu i tupania nogami. Nie skorzystali z tej opcji, a pieśń, którą nucili w płomieniach jest jednym z najpiękniejszych hymnów uwielbienia Starego Testamentu. Zakuci w łańcuchy w mrocznym więzieniu Paweł z Sylasem mieli prawo narzekać, czuć rozczarowanie i rozdrapywać rany. Co robili? „O północy (ta biblijna wskazówka nie jest bez znaczenia!) modlili się, śpiewając hymny Bogu”. Ciekawa jest odpowiedź na tę decyzję: „Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany”.
W Biblii znajdziemy mnóstwo podobnych historii. Bezradny Jozue, który spoglądając z przerażeniem na niezdobyte mury potężnego Jerycha słyszy: „Spójrz, oto Ja daję ci miasto”; Izrael, który na drodze napotyka o wiele liczebniejsze i lepiej uzbrojone wojska; Jonatan z giermkiem, którzy desperacko ruszają na wielotysięczną armię Filistynów; kilka tysięcy głodnych (a więc wedle przysłowia „i złych”) mężczyzn, których trzeba nakarmić pięcioma chlebkami i dwiema rybkami; zrozpaczone Marta i Maria, które nie rozumieją, dlaczego przyjaciel ich domu przyszedł za późno.
Wszystkie te sytuacje mają jeden wspólny mianownik. Z ludzkiego punktu widzenia, były przegrane już na starcie. Na szczęście Bóg miał do powiedzenia ostanie słowo.
Znam to słowo. Doczytałem Apokalipsę do końca. I wiem, jak to wszystko się skończy. Te same informacje dla świata będą źródłem lęku („ludzie mdleć będą ze strachu”), dla chrześcijan okazją do tego, by „podnieść głowę i nabrać ducha”. Czytam: „Zaiste, przyjdę niebawem” i z Oblubienicą wzdycham: „Amen. Przyjdź Panie Jezu”.
dcysurfer / Dave Young / CC 2.0