A gdyby państwo się zastanawiali po co właściwie św. Daniel i towarzysze rozpoczęli swoją podróż, która przywiodła ich wprost do męczeńskiej śmierci, to odpowiedź jest następująca
Dziś ta droga zajęłaby nam około 48 godzin nieustannej jazdy samochodem - w sumie to nieco ponad 3500 km. Musielibyśmy ze stolicy Egiptu, przez Izrael, Jordanię i Syrię dotrzeć do Adany w Turcji i wrócić z powrotem do Kairu. Jednak nasz dzisiejszy patron i jego towarzysze przeszli ją na początku IV wieku pieszo. Jeżeli założymy, że szli tylko 12 godzin na dobę, to po miesiącu marszu powinni byli wrócić do domu, gdzie czekali na nich ich bliscy. Jednak mijały kolejne tygodnie, a nikt nie widział na horyzoncie 5 powracających z dalekiej podróży Egipcjan. Aż w końcu, po wielu latach, za sprawą "Historii Kościoła" pióra Euzebiusza, biskupa Cezarei Palestyńskiej, ostatnie chwile naszego patrona i jego towarzyszy stały się jawne dla wszystkich. Oto ludzie ci, wracając w roku 309 z terenów dzisiejszej Turcji, a ówcześnie z rzymskiej prowincji Cylicja, idąc wybrzeżem Morza Śródziemnego w stronę Egiptu, trafili na mury Cezarei w Palestynie. Tam zatrzymali ich żołnierze z pytaniem o pochodzenie i cel podróży. Odparli, że wracają do domu, po tym jak odprowadzili swoich braci w wierze do kamieniołomów w Cylicji, dokąd ci mieli trafić za karę z rozkazu namiestnika Egiptu. Odpowiedź ta była zgodna z prawdą, ale w tamtym czasie i miejscu, wobec ostatniej fali krwawych prześladowań chrześcijan za cesarzy Dioklecjana i Galeriusza, była to także deklaracja wiary, która wymagała nie lada odwagi. Nic więc dziwnego, że cała piątka wędrowców trafiła do więzienia, a następnie przed oblicze Firmiliana, namiestnika Cezarei Palestyńskiej. A gdy ten zapytał ich o imiona i miejsce zamieszkania odparli, że są mieszkańcami nowego Jeruzalem, a nazywają się Daniel, Eliasz, Izaak, Jeremiasz i Samuel. I choć może to dzisiaj brzmieć jak kpina, bo przecież są to imiona starotestamentowych proroków, ale każde to także deklaracja. Imię Daniel na ten przykład znaczy tyle, co 'Bóg osądził', albo 'potężny jest mój Bóg'. I Firmilian dobrze to zrozumiał, choć dla pewności kazał przed śmiercią poddać Daniela, Eliasza, Izaaka, Jeremiasza i Samuela torturom, by wskazali drogę prowadzącą do owego nowego Jeruzalem. Ponieważ w odpowiedzi usłyszał, że jedyną droga do tego miejsca jest Jezus Chrystus, kazał 16 lutego 309 roku całą piątkę ściąć, o czym zaświadczył naoczny świadek tych wydarzeń, przywołany już tutaj Euzebiusz, biskup Cezarei. A gdyby państwo się zastanawiali po co właściwie św. Daniel i towarzysze rozpoczęli swoją podróż, która przywiodła ich wprost do męczeńskiej śmierci, to odpowiedź jest następująca – uczynili to, jak sami podali, z potrzeby serca. Serca, w którym na pierwszym miejscu był Bóg.