W rządzeniu zakonem był pierwszym następcą św. Dominika, z którym poznał się zresztą osobiście raptem 3 lata wcześniej.
"Roku Pańskiego 1221 na kapitule generalnej w Bolonii, wydało się braciom słuszne nałożyć na mnie obowiązek przełożonego Prowincji Lombardzkiej, chociaż upłynął zaledwie rok mojego życia w Zakonie i nie zapuściłem w nim jeszcze korzeni tak głęboko, jak by należało. Tak więc zostałem ustanowiony, aby rządzić innymi, zanim jeszcze sam nauczyłem się kierować własną niedoskonałością." Szczere aż do bólu i jakże prawdziwe, a wyszło spod ręki dzisiejszego patrona, bł. Jordana z Saksonii, który równo rok później, czyli zaledwie dwa lata po wstąpieniu do dominikanów wybrany został przełożonym generalnym całego zakonu. W rządzeniu zakonem był pierwszym następcą św. Dominika, z którym poznał się zresztą osobiście raptem 3 lata wcześniej. To spotkanie było kluczowe dla bł. Jordana, bo to pod jego wpływem ten pochodzący spod Padeborn w Niemczech, mistrz nauk wyzwolonych oraz bakałarz świętej teologii na uniwersytecie w Paryżu, odbył spowiedź z całego życia i 12 lutego 1220 roku przyjął habit zakonny. Przyjął i odważył się runąć w dół, skoczyć za Chrystusem na głębinę bez żadnego ludzkiego zabezpieczenia. Wspominam o tym dlatego, że choć imię dzisiejszego patrona jest nawiązaniem do rzeki, w której Jan Chrzciciel udzielał chrztu, to jego pierwotny źródłosłów 'spadać, pędzić w dół' jest dużo bardziej odpowiadający temu, co stało się udziałem bł. Jordana z Saksonii. A istotnie jego 15 lat służby jako generalnego przełożonego dominikanów to czas niezwykle dynamicznego rozwoju tego zgromadzenia. Domy, a nawet całe prowincje szybko się mnożyły. Jordan niestrudzenie podróżował, wizytował placówki, odbywał kapituły generalne i prowincjalne, otwierał nowe klasztory, pisał listy i głosił porywające kazania, bo był świetnym kaznodzieją. Z 30 konwentów, nad którymi sprawował pieczę w roku 1222, pomnożył liczbę domów zakonnych do 300, a liczbę współbraci z 300 powiększył do 4000. W samym tylko Paryżu nałożył suknię zakonną 70 studentom tamtejszego uniwersytetu. Podobnie działo się na uniwersytetach w Bolonii, Kolonii i w Oksfordzie. Paradoksem może zatem wydawać się to, że ten który wstępując do dominikanów, nie wahał się wskoczyć na głębie za Chrystusem, w czeluści Morza Środziemnego swoje życie także stracił. Bł. Jordan z Saksonii utonął bowiem podczas katastrofy okrętu, którym wracał z wizytacji klasztorów w Prowincji Ziemi Świętej. Miało to miejsce 12 lub 13 lutego 1237 roku. Jeżeli jednak przypomnimy sobie jego własne słowa ze wstępu - "Zostałem ustanowiony, aby rządzić innymi, zanim jeszcze sam nauczyłem się kierować własną niedoskonałością." – to ta śmierć będzie logicznym następstwem całego życia bł. Jordana z Saksonii. Życia zbudowanego na zaufaniu Bogu, a nie swoim ocenom.