Podczas gdy większość państw zachodnich Bałkanów nadal czeka na rozpoczęcie szczepień, w Serbii szczepi się od ponad miesiąca i - dzięki dostawom z Chin - jest ona jednym z liderów w Europie. Jej sąsiedzi chcą teraz iść za jej przykładem.
Według najnowszych danych z zestawienia Uniwersytetu Oksfordzkiego "Our World in Data" Serbia zaaplikowała większą liczbę dawek szczepionek Covid-19 (8 na 100 mieszkańców) niż jakikolwiek kraj Unii Europejskiej - z wyjątkiem Malty (9,35). Średnia dla całej UE to zaledwie 4,04.
Jeszcze lepiej kraj wypada na tle swoich sąsiadów. Spośród sześciu państw Bałkanów Zachodnich niebędących w UE, oprócz Serbii tylko Albania zaczęła szczepić, mając jednak do dyspozycji symboliczną liczbę szczepionek - 975 dawek podarowanych przez jedno z państw UE i 1175 dawek zamówionych od Pfizera. Reszta nie doczekała się dotąd dawek z globalnego programu COVAX oraz tych obiecanych przez UE.
Serbski sukces do tej pory wynika głównie z zapewnienia dostaw - w lwiej części z Chin. Choć Belgrad otrzymał do tej pory 30 tys. dawek szczepionki BioNTech/Pfizer i 50 tys. rosyjskiej szczepionki Sputnik V, to zdecydowana większość preparatów używanych w Serbii to preparaty chińskiego państwowego giganta Sinopharm. Jak dotąd do kraju trafił milion dawek tej szczepionki.
Fakt ten sprawił, że serbscy liderzy - dotąd głównie krytykowani w Europie za autorytarne tendencje - brylują teraz w wywiadach dla międzynarodowych mediów. Zaznaczając, że "nie zamierza nikogo krytykować", prezydent Aleksandar Vuczić chwali swoją politykę zagraniczną i korzyści płynące z przyjaźni z Chinami i Rosją. W wywiadzie dla stacji Euronews chwalił też bezpieczeństwo preparatów ze Wschodu - jego zdaniem "bezpieczniejszych niż te z Zachodu", zaś premier Ana Brnabić w BBC podkreśla, że choć Serbia nadal aspiruje do członkostwa w UE, jej polityka była "mądra" i ona sama jest z niej dumna.
Serbski sukces zwrócił uwagę także europejskich przywódców. W środę Belgrad odwiedził premier Czech Andrej Babisz, by zapoznać się z doświadczeniami Serbii w stosowaniu chińskich i rosyjskich szczepionek.
Tymczasem w ślad za Serbią na wschód zaczęli patrzeć również jej bałkańscy sąsiedzi. Choć Komisja Europejska obiecała przeznaczyć 70 mln euro na zakup szczepionek dla państw Bałkanów Zachodnich, a do krajów regionu mają trafić również szczepionki w ramach zainicjowanego przez WHO programu COVAX, jak dotąd dostawy nie doszły do skutku. W efekcie władze Czarnogóry, Macedonii Północnej, Albanii, Bośni i Kosowa zaczęły na własną rękę negocjować z producentami - zarówno z Chin i Rosji, jak i z USA.
Dlatego eksperci zwracają uwagę na geopolityczny aspekt serbskiego sukcesu, jakim jest szansa na zwiększenie wpływów Chin i Rosji na Bałkanach kosztem UE. Tym bardziej, że rozczarowania postawą UE nie kryją sami liderzy państw ubiegających się o członkostwo we Wspólnocie.
"Od początku mówiłem, że to jest nie tylko moralnie i politycznie nieakceptowalne, ale też nieuzasadnione logicznie" - powiedział w styczniu premier Albanii Edi Rama. "Jeśli spojrzymy, jak Unia Europejska obmyśliła ten proces, zobaczymy, że w tym momencie zdecydowała się myśleć tylko o sobie" - dodał.