Porywanie przez muzułmanów nieletnich chrześcijanek i zmuszanie ich siłą do przejścia na islam pozostaje w Pakistanie wciąż bezkarnym przestępstwem. Policja bierze stronę porywaczy i nie chce nawet przyjąć zgłoszenia od zdesperowanych rodziców ofiar. Chodzi m.in. o to, by w oficjalnych statystykach nie było przypadków „przymusowych konwersji”, bo mogłoby to zaszkodzić wizerunkowi tego islamskiego kraju na arenie międzynarodowej.
Działająca przy pakistańskim episkopacie Komisja Sprawiedliwości i Pokoju informuje, że każdego roku ofiarą islamistów pada co najmniej tysiąc nastolatek należących do mniejszości religijnych. Są to głównie chrześcijanki i hinduistki. O powrót swej córki do domu walczy właśnie Rafique Masih. 17-letnia Mashal została porwana 5 stycznia, policja do tej pory nie przyjęła jednak zgłoszenia o jej uprowadzeniu i nie podjęła żadnych działań w celu jej uwolnienia.
Organizacja CLAAS (Centre for Legal Aid Assistance & Settlement), która udziela wsparcia prawnego rodzinom ofiar zauważa, że czas działa na ich niekorzyść. Muzułmanie fabrykują bowiem dokumenty mówiące o pełnoletności porwanych dziewcząt oraz ich dobrowolnym przejściu na islam i poślubieniu swego oprawcy. Ucina to praktycznie nadzieję na ich powrót do domu. Nasir Saeed, będący dyrektorem CLAAS, wskazuje, że bierność pakistańskiej policji i sądów sprawia, że porywacze wiedzą, iż pozostaną bezkarni.
Pakistański Kościół i obrońcy praw człowieka próbuje nagłaśniać te historie na arenie międzynarodowej, ponieważ tylko naciski z zewnątrz mogą pomóc w zmianie sytuacji prześladowanych w tym kraju mniejszości. O powrót swych córek od wielu miesięcy bezskutecznie walczą m.in. rodziny Humy Younis, Arzoo Raja e Mairy Shahbaz. Nastoletnia Shiza, której udało się uciec z domu porywacza zagroziła, że się zabije, jeśli nie otrzyma sprawiedliwości. Mimo szczegółowych zeznań zebranych przez wspierających jej adwokatów i poinformowaniu stróżów prawa o tym, kim jest porywacz policja nie podjęła żadnych działań.