Dzisiejsza patronka urodziła się na początku XIX wieku we Włoszech. Miała szczęście przyjść na świat w zamożnej i autentycznie religijnej rodzinie, dzięki temu jej dzieciństwo było szczęśliwe, pełne radości i beztroskie
Dzisiejsza patronka urodziła się na początku XIX wieku we Włoszech. Miała szczęście przyjść na świat w zamożnej i autentycznie religijnej rodzinie, dzięki temu jej dzieciństwo było szczęśliwe, pełne radości i beztroskie. Ale już poza bezpiecznym schronieniem murów rodzinnego majątku świat nie wyglądał tak dobrze. Przez Italię dopiero co przetoczyły się wojska napoleońskie, a wszędzie dokoła pełno było maruderów i bandytów. Idąc do parafialnego kościoła można było bez trudu natrafić na ciała pomordowanych ludzi. Czy ta przelewająca się bezsensownie dookoła krew mogła pozostać bez wpływu na małą Marię Matyldę De Mattias? Nie mogła i nie pozostała, chociaż musiało upłynąć trochę czasu zanim dotarło do niej co ona, cicha i skupiona na sobie bogata jedynaczka, mogłaby z tym zrobić. Zaczęło się od misji ludowych, które w jej rodzinnej miejscowości, w roku 1822, głosił św. Kasper del Bufalo, włoski kapłan i założyciel Misjonarzy Krwi Chrystusa. Uczciwie trzeba przyznać, że jego kazania poruszyły nie tylko ją, wtedy 17-latkę z dobrego domu – bowiem w tych mrocznych czasach ks. Bufalo dokonał swoim nauczaniem “wielkiego duchowego trzęsienia ziemi”. Jego skutkiem było także dalsze życie dzisiejszej patronki, Marii Matyldy De Mattias, która odtąd postanowiła robić wszystko co w jej mocy, by ludzka krew przelewana na jej oczach z nienawiści i zemsty, została zastąpiona przyjęciem Krwi Chrystusa, przelanej z miłości do każdego człowieka. I uświadomieniu ludziom tego, jak cenni są w oczach Boga poświęciła resztę swojego życia. Pod kierownictwem towarzysza św. Kaspra del Bufalo, Maria pogłębia swoje duchowe życie, a ostatecznie w 1834 roku zakłada Zgromadzenie Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa i za zgodą miejscowego biskupa otwiera szkołę dla dziewcząt. To jednak jest dopiero początek jej działalności – okazuje się bowiem, że ta cicha młoda kobieta, wcale nie chce ograniczać się do szkolnych murów. Organizuje spotkania, w czasie których katechizuje kobiety i dziewczęta, stając się szybko jedną z najbardziej charyzmatycznych kaznodziejek ludowych Italii. I choć nie wolno zwracać się jej do mężczyzn, to ci i tak słuchają jej z ukrycia. Dlaczego? Bo jej sposób mówienia o Bogu i autentyczna troska o to, by "żadna kropla Boskiej Krwi nie była przelana nadaremnie", przyciągają jak magnes. Przyciągają młodych i starych, ludzi prostych i wykształconych, świeckich i kapłanów. A ona przemierza kolejne obszary Włoch organizując dni skupienia i rekolekcje, prowadząc nabożeństwa i ucząc modlitwy. A wszędzie tam gdzie trafia, pojawiają się szkoły i nowe wspólnoty Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa. Łącznie 70, zanim utrudzona tym trybem życia Maria De Mattias umrze w Rzymie, w 1866 roku w opinii świętości, którą w 2003 roku Kościół oficjalnie potwierdzi.