Jakie były początki dzisiejszego święta? I dlaczego obchodzone jest właśnie dzisiaj?
Jakie były początki dzisiejszego święta? To oczywiste – ktoś powie - jest nim Stary Testament, gdzie opisane są przepisy dotyczące oczyszczenia matki i wykupienia pierworodnego dziecka płci męskiej, oraz Nowy Testament, który przedstawia moment wypełnienia tego prawa przez Maryję, która udaje się z Jezusem do świątyni.
O tym jednak, jak wydarzenie to znajdowało swój wyraz w liturgii Kościoła, do roku 1884 można było tylko domniemywać na podstawie tradycji. Dopiero wtedy został znaleziony manuskrypt, w którym pewna kobieta imieniem Egeria, opisywała swoją pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Przebywając z wizytą w Jerozolimie, ok. 386 roku zanotowała, iż „czterdziesty dzień po Epifanii [Bożym Narodzeniu] jest tu obchodzony naprawdę bardzo uroczyście. Tego dnia ma miejsce procesja do Anastasis [Bazylika Zmartwychwstania] i wszyscy w niej biorą udział, jak i wszystko jest sprawowane w sposób uroczysty, podobnie jak podczas Paschy”.
Z dalszej relacji Egerii wyraźnie wynika, że wysoka ranga tej uroczystości opiera się na jeszcze dobitniejszym ukazaniu prawdy, zakorzenionej już w tajemnicy Wcielenia, że Jezus jest „światłością świata”. Święto Ofiarowania jest to zatem ostatni akord w liturgicznym celebrowaniu radości Narodzenia Pańskiego, a jednocześnie zapowiedź tego, co wiązać się będzie z wydarzeniem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Tym, co łączy obie te rzeczywistości na poziomie znaku, środkiem, który ma nam posłużyć do lepszego zrozumienia tego nierozerwalnego związku, jest symbol światła. Z jednej strony znajdziemy go w tradycyjnej nazwie Ofiarowania Pańskiego, które było świętem Matki Bożej Gromnicznej i wiązało się z procesją ze świecami, a z drugiej strony ów znak światła pokonującego mrok znajduje najpiękniejszy wyraz w obrzędzie poświęcenia paschału w czasie Wigilii Paschalnej. Tyle że tutaj od razu pojawia się pewien kłopot. Jaki?
Żyjemy w czasach tak bardzo przesyconych dosłownością, że coraz trudniej przychodzi nam odczytywanie symboli. Element kontemplacji zastępujemy szybkim efektem "wow", a wszelkie celebracje wzbudzają w nas podyktowany pragmatyzmem sprzeciw. Po co robić coś "na okrętkę", skoro można "na skróty"? W efekcie, mając światło dosłownie na wyciągnięcie ręki – w przysłowiowym już pstryczku na ścianie czy smartfonie – trudno nam docenić symbolikę Ofiarowania, w ramach której Jezusa porównuje się do „światła na oświecenie pogan”. A szkoda, bo i chrzest, i pierwsza komunia, i odejście z tego świata dokonuje się przecież z towarzyszeniem żywego ognia płonącej świecy. Oby symbolizował on nie tylko żywą obecność i miłość Boga, ale także naszą wiarę, która nie zagasła.