W zeszłym tygodniu opinia publiczna skupiła się na początku i końcu ludzkiego życia. Początku – z uwagi na ogłoszenie uzasadnienia wyroku TK w sprawie aborcji. Końcu – z powodu śmierci Polaka w szpitalu w Plymouth. Początek i koniec życia to nie tylko zagadka dla nauki i filozofii – to także wyzwanie dla naszej wrażliwości moralnej.
Podczas debat na temat sytuacji polskiego pacjenta ze szpitalu w Plymouth padło określenie, że jest on „warzywem z paszportem dyplomatycznym”. Rozumiem, że stan i rokowania pacjenta mogą być przedmiotem sporów medycznych. Rozumiem też, że wspomniana sytuacja może budzić kontrowersje światopoglądowe, filozoficzne i etyczne. Wszystkim tym dyskusjom musi jednak towarzyszyć elementarna wrażliwość i wyczucie, czym jest człowieczeństwo.
Niepowtarzalna wartość życia ludzkiego – czyli godność – polega na tym, że z całego świata przyrody jedynie na bazie tego życia pojawiają się takie zdolności osobowe, jak zdolność do rozumnego poznania i do wolnego działania. Tylko ludzie mogą świadomie uczyć się, czytać i tworzyć naukę lub sztukę. Tylko ludzie mogą podejmować decyzje, wikłając się w dramat dobra i zła. Owszem, w pierwszych etapach ludzkiego życia zdolności te nie występują, a dopiero później rozwijają się stopniowo. Owszem, w końcowych etapach ludzkiego życia bywa często, że zdolności te nikną lub ulegają ograniczeniu. Nie oznacza to jednak, że w ludzkiej jednostce dokonuje się cudowna przemiana z gatunku niższego w człowieka lub na odwrót. Żaden człowiek nigdy nie był ani nie będzie rośliną. Możemy co najwyżej powiedzieć, że jest kimś, kto jeszcze nie nabył cech osobowych lub kimś, kto już je stracił. Albo – jak zdarza się to w tragicznych przypadkach ciężkich chorób – jest kimś, kto nigdy ich nie przejawiał i nie będzie przejawiać.
Czy godność posiada tylko człowiek, który aktualne dysponuje zdolnościami osobowymi? Nie tylko. Każdy człowiek, i to w każdym etapie lub stanie swego życia, odznacza się godnością. Jak słusznie napisano w uzasadnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego: „życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju”. W takim razie „nie można arbitralnie ograniczyć godności, która jest przyrodzona i niezbywalna, a w konsekwencji – prawnej ochrony życia, ani do w pełni ukształtowanej osoby, ani też od określonego momentu rozwoju dziecka w fazie prenatalnej” lub w jakiejkolwiek innej fazie.
Dlaczego powinniśmy uznawać godność każdego człowieka i to w każdej fazie lub stanie życia? Zamiast zawiłej odpowiedzi filozoficznej posłużmy się porównaniem. Wyobraźmy sobie, że dysponujemy nośnikiem, na którym zapisane są bezcenne dla nas dane. I wyobraźmy sobie, że tych danych nie możemy przenieść na inny nośnik. Takiego nośnika będziemy strzec jak źrenicy oka. Nawet wtedy, gdyby aktualnie nie dało się nic z tego nośnika odczytać lub gdyby był on trwale uszkodzony. Jego wartość polega bowiem na tym, że tylko on zawiera bezcenne dane. Biologiczne życie ludzkie jest właśnie takim niepowtarzalnym nośnikiem jakości osobowych i dlatego przypisujemy mu niezwykłe znaczenie.
Godność człowieka we wczesnych etapach życia biologicznego polega na tym, że nosi on potencjał swego przyszłego życia osobowego. A godność człowieka w późnych etapach jego egzystencji biologicznej zasadza się na tym, że zawiera on w sobie całą swą osobowa przeszłość. Natomiast godność człowieka, który nigdy nie przejawiał i nie będzie przejawiać cech osobowych, bierze się stąd, że z natury jest on przyporządkowany do bycia osobą. Biologiczne zakłócenia tego przyporządkowania nie przekreślają jego istoty.
Z faktu godności człowieka w każdej fazie i stanie życia wynika nasz obowiązek jego ochrony. Ochroną tą powinni być objęci w szczególności ludzie, którzy z jakichś powodów nie dysponują osobową lub biologiczną samodzielnością. Obowiązek ich ochrony spoczywa nie tylko na najbliższych członkach rodziny, lecz także na całym społeczeństwie i państwie. Miłości bliźniego na papierze i w górnolotnych słowach musi towarzyszyć miłość czynów, w tym realne wsparcie finansowe rodzin, które noszą ciężar stałego pielęgnowania chorych.
I jeszcze jedna sprawa. Rozwój naszej wiedzy i technik medycznych sprawia, że coraz bardziej kontrolujemy początek i koniec życia. Musimy jednak pamiętać, że im większa kontrola, tym większa odpowiedzialność. Zresztą pęd do totalnej kontroli prowadzi na manowce. Choć wiele różni „in vitro” i aborcję, to łączy je pokusa pełnego panowania nad początkiem życia. Choć tyle różni uporczywą terapię i eutanazję (w tym bierną kryptanazję), to łączy je pokusa panowania nad końcem życia.
Czy można uniknąć tych pokus? Tak, ale pod warunkiem wyzbycia się pragnienia bycia panami życia i śmierci. Nasze ludzkie życie z natury jest uwikłane w początek i koniec. A naszą jedyną nadzieją jest Bóg – dawca życia – który jest dla nas Początkiem bez początku i Końcem bez końca.