107,6 FM

W Republice Środkowej Afryki znów trwają walki. Brat Pączka prosi o pomoc

W klasztorze oo. kapucynów w Bouar schronienie znalazło ok. 2,5 tys. osób. Potrzeba żywności, wody, środków higieny.

Wojna domowa w RŚA trwa od 2013 r. i w tym czasie zginęły tysiące ludzi, a ok. 4,5 mln ludzi musiało opuścić swoje domy. W lutym 2019 r. został jednak zawarty pokój i od tego momentu było tam w miarę bezpiecznie. Teraz walki wybuchły na nowo (rozpoczęły je w większości chrześcijańskie bojówki Anti-Balaka), a ich powodem stały się wybory prezydenckie, które odbyły się 27 grudnia 2020 r. - tylko w części kraju i z licznymi nieprawidłowościami. Ich zwycięzcą został dotychczasowy prezydent Faustin-Archange Touadera, a kandydatura byłego prezydenta François Bozizégo została odrzucona przez Sąd Najwyższy. ONZ oskarża go bowiem o liczne zbrodnie przeciwko ludności, jednak Bozizé ma po swojej stronie liczne grupy rebelianckie.

- Wybory nie odbyły się m.in. w Bouar, gdzie pracują polscy bracia kapucyni i gdzie pochodzący z krakowskiego klasztoru br. Benedykt Pączka buduje szkołę muzyczną - African Music School. Efekt jest taki, że po wyborach wojska rządowe postanowiły rozprawić się z rebeliantami wspierającymi Bozizégo. Rozpoczęły się walki, które trwają do dziś. Na szczęście w pobliżu stacjonują również oddziały ONZ, które starają się tonować nastroje - mówi Marcin Choiński, dyrektor zarządzający Fundacji AKEDA, która pomaga br. Benkowi budować szkołę.

Brat Benek opowiada z kolei, że w ciągu ostatniego tygodnia, gdy toczyły się najcięższe walki, w klasztorze najpierw schroniło się kilkaset osób, a teraz jest ich ok. 2,5 tys. On sam także przez chwilę był w niebezpieczeństwie. - Tydzień temu, w czwartek 7 stycznia, gdy przejeżdżałem przez pobliskie rondo, zatrzymali mnie rebelianci, ale po chwili kazali uciekać. Wtedy po drodze spotkałem żołnierzy i gdy dotarłem do powstającej szkoły muzycznej, walki już trwały. Razem z kucharką i piątką dzieci ukryliśmy się w dziurze na szambo. Obok nas słychać było strzały i wybuchy. Nie da się ukryć, że bałem się wtedy, co będzie, jeśli za mury wpadnie granat - wspomina br. Benek.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale dopóki w kraju nie jest bezpiecznie (19 stycznia mają zostać ogłoszone oficjalne wyniki wyborów, co prawdopodobnie nasili konflikt), ludzie nie wrócą do pracy ani do swoich domów. W takiej sytuacji nie da się też na razie budować AMS, a datki płynące na ten cel (przez stronę www.africanmusicschool.pl i Fundację AKEDA) przeznaczane są w tym momencie na zakup żywności, wody, środków higieny. Bo choć 2,5 tys. osób próbuje sobie radzić jak potrafi, to i tak wszyscy potrzebują pomocy, i to pilnie. Co ważne, by dzieci nie siedziały bezczynnie czekając, aż sytuacja się uspokoi, nauczyciele z Polski, którzy od kilku miesięcy przebywają w Bouar (do AMS polecieli na zaproszenie br. Benka), cały czas prowadzą zajęcia.

- Dziękuję wszystkim, którzy w ostatnich dniach odpowiedzieli na nasz apel o pomoc. Dziękuję dziennikarzom za nagłośnienie sytuacji i dziękuję każdemu, kto odezwał się do nas - za dobre słowo, modlitwę i datek - podkreśla br. Benek.

Ma też nadzieję, że - jeśli sytuacja pozwoli (zarówno ta polityczna w RŚA, jak i pandemiczna) - w czerwcu przyleci do Polski wraz z trzema uczniami AMS. W planach mają trasę koncertową, m.in. w parafiach, które zechcą ich ugościć.


O sytuacji w Bouar i o AMS napiszemy też w drukowanej wersji "Gościa Krakowskiego" (w numerach 3. i 4. na 24 i na 31 stycznia).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy