Nowy rok to nowe nadzieje, ale nie zawsze... Po tym, co sprezentował nam miniony, a co było zupełnie nie do pomyślenia, noworocznej nadziei może towarzyszyć spora dawka niepokoju. Jak to teraz będzie?
Nowy rok to nowe nadzieje, ale nie zawsze... Po tym, co sprezentował nam miniony, a co było zupełnie nie do pomyślenia, noworocznej nadziei może towarzyszyć spora dawka niepokoju. Jak to teraz będzie? Co się jeszcze wydarzy? Czy temu wszystkiemu sprostam? Te pytania są w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu i co ważne, są one na miejscu w dwójnasób. Raz, że z pewnością dręczą nasze skołatane myśli, dwa, że dokładnie takie same stawiała sobie także dzisiejsza patronka w wieku zaledwie 8 lat. Miała na imię Genowefa Torres Morales, urodziła się w Hiszpanii i w roku 1878 straciła oboje rodziców i czworo rodzeństwa - została sama z młodszym bratem Jose. Na jej barki spadła nie tylko osobista tragedia, ale też opieka nad dzieckiem i praca w charakterze domowej pomocy u ludzi, którzy ich przygarnęli. Jose był krnąbrny i nie ułatwiał wcale zadania, ale życie Genowefy jakoś się toczyło. W wieku lat 10 nauczyła się czytać i jej uwagę zwróciły pobożne książki, jakie zostały im po mamie. To z nich – nota bene żywotów świętych – nauczyła się szukać woli Bożej we wszystkim co się jej przytrafia. To pomogło jej dźwigać ciężar trudnego życia. A życie miała trudne i to nie tylko za sprawą osierocenia i ciężkiej pracy. W wieku 13 lat w ranę na jej nodze wdała się gangrena. Lekarze amputowali ją na wysokości uda, w domu, bez odpowiednich warunków higienicznych. Dziewczynka przeżyła, ale odtąd poruszała się już tylko o kulach. Trudno być w takim stanie pomocą domową, a jej ciało z dnia na dzień słabło tak bardzo, że jako 15-latka trafiła do prowadzonego przez karmelitanki sierocińca w Walencji. Dopiero tam otrzymała pomoc i tam też została przez kolejne 9 lat. Uczyła się krawiectwa, opiekowała młodszymi sierotami, ale przede wszystkim dojrzewała duchowo. Pragnęła wstąpić do tego zgromadzenia, ale jej prośba została odrzucona właśnie z uwagi na kalectwo. Genowefa nie podjęła kolejnych prób wstąpienia do zakonu, ale opuściwszy mury sierocińca, rozpoczęła wspólne życie wraz z dwiema towarzyszkami. Na swoje utrzymanie zarabiały krawiectwem; dużo czasu poświęcały na modlitwę. Za radą przyjaciół zaczęła na tym fundamencie tworzyć wspólnotę religijną dla kobiet, dotkniętych chorobą lub ubóstwem. W ten sposób w Walencji powstała wspólnota Najświętszego Serca Jezusa i od Świętych Aniołów, zwana popularnie angelikami. Owo otwarcie na osoby niepełnosprawne i umożliwienie im życia we wspólnocie przyniosło zaskakujące owoce, a dzieło dzisiejszej patronki, św. Genowefy Torres Morales, rozpowszechniło się w Hiszpanii i poza jej granicami. Jego założycielka zaś, która umarła 4 stycznia 1956 roku w Saragossie, nazywana była odtąd przez ludzi Aniołem Samotnych.