O gorącym posiłku dla ubogich w Żywcu siostra Wiesława Frączek marzyła od dawna. Sprzymierzeńców znalazła w osobach ks. proboszcza Grzegorza Gruszeckiego, starosty Andrzeja Kalaty, burmistrza Antoniego Szlagora i rzeszy ludzi dobrej woli.
Na wspomnienie wczorajszej grochówki wszyscy cmokają z zachwytem: "niebo w gębie!". A zapach i smak dzisiejszego bograczu pozwala przypuszczać, że jutro zyska podobną ocenę jak poniedziałkowa zupa.
Tuż przed Wigilią, 21 grudnia, żywieckie samorządy i podległe im instytucje, a także konkatedralna parafia Narodzenia NMP, zaprosiły po raz pierwszy wszystkich potrzebujących, samotnych, ubogich, bezdomnych, na plac między Zamkami w żywieckim parku, gdzie wolontariusze ugościli ich gorącą zupą. Posiłek serwowali do Wigilii (tego dnia przygotowali dla wszystkich także świąteczne paczki), a po świętach wznowili dobroczynne gotowanie.
Do 31 grudnia, potem od 4 do 8 stycznia (z wyjątkiem uroczystości Trzech Króli 6 stycznia) i - jeśli to tylko będzie możliwe - także później, każdy może przyjść od 13.00 do 14.00 i zabrać ze sobą pożywną zupę lub inne przygotowane gorące danie w jednorazowym pojemniku lub własnym naczyniu.
Wiadomość o posiłku roznosi się pocztą pantoflową i coraz więcej potrzebujących osób odwiedza stanowisko wolontariuszy.
Każdy może przyjść posilić się gorącym obiadem serwowanym w żywieckim parku, na placu między Zamkami.Wszystko zaczęło się od s. Wiesławy Frączek, żywieckiej szarytki, nazywanej siostrą Wiesławą od ubogich. Od lat siostra odnajduje ubogich, bezdomnych, chorych, samotnych, którym stara się pomagać we wszystkich sprawach, z którymi sobie nie radzą - także w urzędach, przychodniach, szpitalach, innych instytucjach.
- Siostra zajmuje się ubogimi przez cały rok. Współpracuje z Caritas, z MOPS-em. Jesteśmy przekonani, że jest w stanie wszystko wydreptać i załatwić - uśmiechają się: Ewa, Kasia i Zygmunt z konkatedralnej kawiarenki "Przystań", której przedstawiciele codziennie rozdają zupę potrzebującym. Dziś przez godzinę służą ubogim właśnie Ewa, Kasia i Zygmunt.
- Od jakiegoś czasu zabiegałam o to, by był w naszym mieście ciepły posiłek dla ubogich, samotnych, bezdomnych - mówi s. Wiesława. - Rozmawiałam kilkakrotnie z panem starostą, z panem burmistrzem. Zapewnili mnie, że coś w tej sprawie zrobią. I udało się! Tuż przed świętami panowie zaprosili mnie na spotkanie i poinformowali, że będą pożywne posiłki dla ubogich. Bardzo się ucieszyłam, że dzięki łasce Bożej doszło to do skutku. Co więcej, jeden z żywieckich restauratorów zaproponował, że z chęcią także przygotuje
- Połączyliśmy siły: parafia, starostwo i urząd miasta - mówią pracowniczki żywieckiego magistratu, które pomagają przy rozdawaniu obiadów. - Posiłki są gotowane w naszych jednostkach - szkołach podstawowych i przedszkolach. Nie ma w tej chwili zajęć edukacyjnych, ale kuchnia pracuje pełną parą. Poszczególne placówki zmieniają się w gotowaniu co dwa dni, a posiłki są dowożone tutaj w termosach. W transport angażują się m.in. pracownicy Miejskiego Centrum Kultury i MOSiR-u. Do pomocy dołączyły też znane piekarnie z Żywiecczyzny, dzięki którym mamy chleb, jak i przedsiębiorcy czy darczyńcy, którzy wpłacają dobrowolne kwoty na specjalne konto na rzecz posiłków dla ubogich.
Zupy wystarcza na tyle, że po 14.00 pracownicy "Przystani" rozdzielają ją do słoików, które dzięki s. Wiesławie i wolontariuszowi Antoniemu Kupczakowi, trafiają do domów chorych, samotnych, mniej sprawnych - tych, którzy nie są w stanie sami przyjść po posiłek do centrum miasta.
Wolontariusze z s. Wiesławą zaraz zapakują do samochodu gorącą zupę, z którą pojadą do domów potrzebujących.- Ja tu tylko żuczkiem do pomocy jestem - śmieje się pan Antoni. - To s. Wiesława stoi na czele tego wszystkiego. Bardzo nam pomaga nasz proboszcz ks. Grzegorz Gruszecki, a teraz dołączyły jeszcze w tak znaczący sposób władze miasta i powiatu. Przez cały rok staramy się wyszukiwać osoby, które potrzebują pomocy - jedzenia, pomocy medycznej, odzieży - a same o nią nie poproszą. Jestem we wspólnocie "Galilea", mam kontakt z wieloma ludźmi, więc też mamy oczy szeroko otwarte. Cieszy mnie, że mogę pomóc. Mam samochód, jestem emerytem - dyspozycyjność jest tu bardzo ważna. Czasem trzeba zostawić swoje plany, ale z tym się liczę: pomoc potrzebującym jest najważniejsza.
- To wspaniała inicjatywa, którą udaje się realizować dzięki siostrom szarytkom. Są naprawdę wielkie! - mówią pracowniczki urzędu miejskiego. - Kiedy rozmawiamy z osobami, które tu przychodzą po zupę, widzimy jak bardzo potrzebne jest to przedsięwzięcie. Dobrze by było, żeby mogło był kontynuowane w kolejnych tygodniach. Dobrym pomysłem też byłaby jadłodzielnia w Żywcu - lodówka, miejsce do którego każdy mógłby przynosić jedzenie, by się nie zmarnowało, a potrzebujący mogliby je sobie zabierać. Może uda się coś w tym kierunku zrobić…
S. Wiesława ma jeszcze większe marzenia. - Może ta zupa to będzie początek jeszcze większego dzieła. Bardzo bym chciała, żeby w naszym mieście mogła powstać noclegownia, łaźnia, jadłodajnia. Zachęcam też przedsiębiorców, właścicieli różnych firm, ludzi dobrej woli, którzy chcieliby się podzielić tym, co mają, a co mogłoby wesprzeć i to gotowanie, i naszą pomoc potrzebujących.
Wszystkie osoby i instytucje, które zechciałaby wspomóc inicjatywę gotowania gorących posiłków w Żywcu, mogą wpłacać dowolne kwoty na konto z dopiskiem "Posiłek dla ubogich".