Taką nadzieję tamtejsi biskupi wiążą z marcową pielgrzymką papieża do tego zniszczonego wojną kraju.
Ta pielgrzymka miała się odbyć wiosną tego roku, ale pandemia zmusiła Franciszka do przesunięcia planów. Jeśli wszystko się dobrze ułoży, papież stanie na irackiej ziemi w marcu 2021 r. Nad Eufratem i Tygrysem czekają na niego jak na proroka. Kard. Louis Raphaël Sako, chaldejski patriarcha Babilonu, wprost nazywa papieża nowym Ezechielem, bo właśnie ten prorok mówił do Żydów uwięzionych w ówczesnej Mezopotamii w czasie niewoli babilońskiej. A miejscowi chrześcijanie naprawdę potrzebują takiego proroka. Kraj jest zniszczony wojną, wielu wyznawców Chrystusa uciekło.
O tragicznej sytuacji tamtejszego Kościoła w przededniu wizyty papieża pisze w najnowszym "Gościu" Jacek Dziedzina w tekście "Ezechiel w Iraku".
W Iraku jeszcze za Husajna to chrześcijanie byli najlepiej wykształconą częścią społeczeństwa, ale mimo to nawet wtedy nie mogli pełnić funkcji kierowniczych w różnych instytucjach i firmach państwowych. – Po inwazji amerykańskiej zaczęli nagle przyjeżdżać różni ludzie z Iranu, którzy walczyli w czasie wojny z Irakiem w latach 80. XX wieku. Mieli ze sobą listy z nazwiskami. Zaczęli zabijać profesorów, dziennikarzy, wykształconych ludzi, czyli głównie chrześcijan - czytamy w artykule.
Trudno nie rozumieć powodów, dla których setki irackich chrześcijan wciąż nie widzą dla siebie przyszłości w Iraku. Czy obecność i słowa papieża zdołają przekonać ich do pozostania na miejscu? - pyta Dziedzina.
Cały tekst znajdziesz w papierowym oraz w e-wydaniu "Gościa Niedzielnego":