„Nie będzie trzeba długiego nam czasu, Byśmy zasługi obliczyli wasze, I zapłacili, co jesteśmy dłużni."
„Nie będzie trzeba długiego nam czasu, Byśmy zasługi obliczyli wasze, I zapłacili, co jesteśmy dłużni. I to, i wszystko, co będzie potrzeba, Spełnimy w miejscu i czasie, i mierze Z Bożą pomocą. Dzięki wam, rycerze! Do Scone was proszę, by tam moje skronie W monarchów Szkocji zobaczyć koronie.” - tymi słowami Malcolma kończy się "Makbet" pióra Williama Szekspira, a zaczyna niezwykła historia dzisiejszej patronki. Bo ów Malcolm, którego słowa na wstępie przywołałem, to jej przyszły mąż, postać ze wszech miar historyczna. Tak samo jak i ojciec Malcolma, Duncan, zamordowany przez Makbeta. Skądinąd także Makbet, a właściwie Mac Bethad, jako szkocki władca z krwi i kości znajduje swoje miejsce w historii. Ot choćby w taki sposób, że w 1057 roku, w czasie bitwy niedaleko Aberdeen, zginął z rąk Malcolma III zwanego później Canmore (co znaczy dosłownie Duża Głowa). Jako nowy władca Szkocji Malcolm postanowił się szybko ożenić, by zapewnić sukcesję tronu. Niestety, równie szybko jak się ożenił tak też owdowiał. I wtedy niczym w szekspirowskim dramacie do brzegów Szkocji przywiany przez burzę przybija statek. Na jego pokładzie znajduje się księżniczka, wnuczka króla Anglii zmuszona do ucieczki ze swojego kraju. Choć miejsce gdzie wychodzi na brzeg jest niesprzyjające, jak to w szkockim krajobrazie, to do historii przejdzie ono jako St Margaret's Hope, czyli "Nadzieja świętej Małgorzaty". I to wcale nie będzie płonna nadzieja, bo od tego miejsca w życiu Małgorzaty Szkockiej wszystko się zmieni. Po pierwsze zostanie przyjęta jak na księżniczkę przystało i znajdzie dach nad głową na dworze Malcolma III, za którego też niebawem wyjdzie. Po drugie sprawi, że ten chrześcijanin jedynie z nazwy stanie się istotnie tym, o czym mówi jego imię – bo Malcolm po szkocku znaczy tyle co „sługa Kościoła”. Po trzecie nasza dzisiejsza patronka przez 23 lata małżeństwa wyda na świat ośmioro dzieci, z których czworo będzie władcami Szkocji. Po czwarte sama zajmie się nie tylko ich wychowaniem – co już było w XI wieku sporą ekstrawagancją - ale będzie również wychowywać w religijnym duchu swoich poddanych, którzy jak i sam Malcolm jedną nogą tkwili jeszcze mocno w pogaństwie. Ten jej wysiłek zostanie zresztą nagrodzony tytułem świętej monarchini. W końcu nie zasiadała do wieczerzy dopóki nie najedli się wcześniej ubodzy i sieroty, które mieszkały na jej zamku. Objęła opieką biedaków i więźniów. Przyczyniła się do reformy szkockiego kościoła. Ale przede wszystkim została zapamiętana jako ta, która podniosła z upadku zbudowane 5 wieków wcześniej przez św. Kolumbana opactwo na wyspie Iona. To tam chowano kolejnych szkockich monarchów, tam spoczął również zamordowany przez Makbeta Duncan, to jest teść św. Małgorzaty Szkockiej. A gdzie została pochowana ona sama, trzy dni po tym jak w bitwie wygranej podstępem przez wrogów zginął jej małżonek? Otóż w założonym przez nią opactwie benedyktyńskim w Dunfermline, choć zmarła około 30 km dalej, na zamku w Edynburgu. Był 16 listopada 1093 roku. Historia św. Małgorzaty Szkockiej zaskakuje i daje do myślenia. Zupełnie jak w dobrze napisanej sztuce. Ale w sumie nic w tym dziwnego, skoro - jak już wspomnieliśmy - jej dzieje zaczynają się tam, gdzie kończy fenomenalny „Makbet” Szekspira.