Śliczna Władzia stała za ladą bufetu, kiedy przystojny młody żołnierz Janek przyszedł poprosić ją do tańca. Ale Władzia nie mogła przecież opuścić miejsca pracy. Janek więc przeskoczył przez ladę i porwał dziewczynę ze sobą. Jak "wziął", tak nie oddał nikomu. Od 70 lat są małżeństwem.
W lutym pan Jan Gąsiorek skończył 94 lata, a we wrześniu taką samą rocznicę urodzin obchodziła jego małżonka, pani Władysława. Ale nikt by im tylu lat nie dał! W sobotę 21 listopada, podczas Mszy św. w kościele św. Pawła, państwo Gąsiorkowie dziękowali za 70 lat swojego małżeństwa wraz z najbliższymi.
- Kilka dni przed tą sobotą zadzwoniłem do państwa Gąsiorków z propozycją podwiezienia ich do kościoła samochodem - mówi ks. Piotr Leśniak, proboszcz parafii św. Pawła na bielskim osiedlu Polskich Skrzydeł. - Od pani Władysławy usłyszałem: "Nie trzeba księże, przyjdziemy pieszo". Wspaniałej kondycji w tym wieku możemy pozazdrościć!
Jednak wnukom, którzy zaproponowali podwiezienie samochodem, czcigodni jubilaci oczywiście odmówić nie mogli.
Jubilaci na fotografii sprzed 70 laty.Jubilat pochodzi z Czańca, jubilatka urodziła się w Chomranicach koło Nowego Sącza. A poznali się w Nysie. To tam Jan służył w jednostce Wojsk Ochrony Pogranicza. A niedaleko mieszkała ciocia pani Władysławy. - Przyjechałam do cioci i dostałam propozycję pracy za bufetem, w restauracji, gdzie też odbywały się zabawy taneczne. To tam zobaczyliśmy się pierwszy raz - wspomina pani Władysława. - Mąż podchodzi do bufetu, prosi mnie do tańca, a ja zerkając na pana, który dał mi pracę, mówię, że nie mogę, że jestem w pracy. To on przeskoczył przez ladę, wziął mnie i zabrał ze sobą!
Pani Władysława do dziś wspomina, jak jej przyszły mąż pieszo pokonał
Ślub cywilny wzięli w Nysie, jak tylko Jan zakończył służbę. Przyjechali do Bielska i dzięki siostrze pana Jana mogli zamieszkać niedaleko kościoła św. Mikołaja - dzisiejszej katedry. Tutaj zawarli sakramentalne małżeństwo 18 listopada 1950 r. - To było niedługo po wojnie, nie mieliśmy nic. Było małe przyjęcie, kilka najbliższych osób, jeden pan grał nam na harmonii - uśmiechają się małżonkowie.
Ks. Piotr Leśniak przekazuje jubilatom specjalny list biskupa Romana Pindla.Pani Władysława zajmowała się domem, pan Jan był przez ponad 30 lat tkaczem. Urodziły się im dwie córki: Danuta i Renata. A jubileusz 70-lecia małżeństwa świętowało z nimi także czworo wnuków, dziesięcioro prawnuków i dwoje praprawnuków.
- Dane nam było mieszkać na starówce 50 lat, a kiedy rozpoczął się jej remont, musieliśmy się wyprowadzić. Postawiliśmy jednak warunek, że wyprowadzimy się tylko w dobre miejsce. Jeszcze rok czekaliśmy, aż w końcu znaleziono nam na szczęście super mieszkanie w piętrowym domu tu, na osiedlu Polskich Skrzydeł, gdzie wszyscy żyjemy wśród dobrych ludzi, jak rodzina. My mieszkamy na parterze. Jest ogród, parking. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - opowiadają.
Ogródek jest pasją pani Władysławy: - Ooo, ile ja tam mam pracy! Kwiaty, dużo krzewów, dwa drzewa pigwy. Dużo warzyw i owoców sadzę, żeby mieć wszystko swoje, ekologiczne, a potem trzeba to wszystko zebrać i przerobić - mówi.
Pan Jan zachwala talenty kulinarne żony. Kiedy pracował, jak tylko wchodził do domu, zawsze czekała na niego z obiadem. - Dużo rzeczy nie lubi, ale musiał się przyzwyczaić, bo trzeba jeść nie tylko to, co się lubi, ale przede wszystkim to, co jest zdrowe - mówi jubilatka.
Władysława i Jan Gąsiorkowie, 70 lat po ślubie w gronie najbliższych.
Wnuki i prawnuki doskonale wiedzą, jakim skarbem są dla nich dziadkowie. Babcia przeżyła trudne doświadczenia hitlerowskiego obozu w Niemczech, ale też tam poznała wielu życzliwych ludzi, z którymi utrzymywała kontakt przez długie lata. Dziadek ciężko pracował przez całe życie. Wnuki dodają też, że to po babci dziedziczą talenty muzyczne. Oboje są dla nich wzorem życia.
Zapytani o receptę na tak długie i szczęśliwe wspólne życie, odpowiadają zgodnie. - Trzeba się tak ułożyć, żeby sobie wybaczać - mówi pani Władysława, a pan Jan podkreśla: - Różnie bywa, ale trzeba się tolerować, iść czasem na ustępstwa.
Podczas jubileuszowej Mszy św. ks. Piotr Leśniak przekazał małżonkom list i błogosławieństwo biskupa Romana Pindla i dodał: - Przez te 70 lat pięknie zdajecie egzamin z miłości, którą sobie ślubowaliście w kościele św. Mikołaja. Tutaj towarzyszy wam rodzina, młodzi małżonkowie z dziećmi - myślę, że mają w was cudowny przykład!
O czcigodnych jubilatach przeczytacie także w papierowym "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 49 na niedzielę 6 grudnia.