Wyciągnięcie ręki to znak, który natychmiast przywołuje do bliskości, solidarności i miłości – napisał Ojciec Święty w orędziu na IV Światowy Dzień Ubogich, obchodzony w przedostatnią niedzielę Roku Liturgicznego. W roku 2020 przypada on 15 listopada, a jego hasłem są słowa “Wyciągnij rękę do ubogiego” (Syr 7, 32).
Na wstępie papież przypomniał, że ubóstwo ma różne twarze, a w każdej z nich możemy spotkać Pana Jezusa. Nawiązując do starotestamentalnej Księgi Syracydesa, z której pochodzi hasło tegorocznego Dnia Ubogich, Franciszek podkreślił, że jej autor natchniony obok rad dotyczących budowania relacji z Bogiem, podkreśla także znaczenie relacji z innymi ludźmi. „Modlitwa do Boga i solidarność z ubogimi i cierpiącymi są nierozłączne” – napisał Ojciec Święty.
„Szczodrość, która wspiera słabego, pociesza uciśnionego, łagodzi cierpienia i przywraca godność temu, kto został jej pozbawiony, jest warunkiem życia w pełni ludzkiego. Poświęcenie naszej uwagi ubogim oraz ich wielorakim potrzebom, nie może być uwarunkowane posiadanym czasem lub prywatnymi zainteresowaniami, ani bezdusznymi projektami pastoralnymi czy społecznymi. Siły, która jest w łasce Boga, nie można zdławić tendencją narcystyczną, która zawsze stawia nas samych na pierwszym miejscu” - wskazał papież.
Franciszek podkreślił znaczenie osobistego życia ubóstwem oraz fakt, że wspólnota chrześcijańska nie może przekazać tego zadania innym. „Krzyk milczenia wielu ubogich musi docierać do Ludu Bożego będącego zawsze i wszędzie w gotowości, by dać im głos, aby solidaryzować się z nimi i bronić ich przed hipokryzją oraz wieloma obietnicami bez pokrycia, a także by zaprosić ich do udziału w życiu wspólnoty” – napisał Ojciec Święty. Dodał, że Kościół powinien oferować innym swoje świadectwo oraz wskazywać na potrzeby osób pozbawionych środków niezbędnych do życia.
Papież zaznaczył, że gest wyciągnięcia ręki pozwala nam odkryć sens życia, bowiem w naszym świecie obecne jest nie tylko zło, ale także akty szacunku i szczodrości, rozbudzające nadzieję. Przypomniał, że „Wyciągnięcie ręki … to znak, który natychmiast przywołuje do bliskości, solidarności i miłości”, a w minionych miesiącach pandemii koronawiusa mogliśmy zobaczyć wiele wyciągniętych rąk, począwszy od lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarek, kapłanów, czy wolontariuszy. Dodał, że wymaga on nieustannego treningu, aby poczuć się odpowiedzialnym za innych.
Franciszek wskazał, że chodzi tu o branie na siebie ciężarów osób najsłabszych oraz, że nie jest to jakaś opcjonalna zachęta, ale warunek autentyczności wiary, którą wyznajemy. Podkreślił, że wyciągnięcie ręki wraża się w sposób konkretny w naszym życiu. Przestrzegł, przed gestami wrażającymi zachłanność i egoizm, prowadzącymi do globalizacji obojętności. „Nie możemy być zadowoleni, dopóki ręce, które sieją śmierć, nie przemienią się w narzędzia sprawiedliwości i pokoju dla całego świata” – napisał papież.
Nawiązując do słów autora: „We wszystkich sprawach pamiętaj o swym kresie” (Syr 7, 36) Ojciec Święty wskazał, że chodzi tu zarówno o świadomość końca naszej egzystencji, jak i tego, że celem życia ludzkiego jest miłość. „ Ta miłość jest współudziałem, oddaniem i służbą, ale zaczyna się od odkrycia, że my najpierw zostaliśmy ukochani i obudzeni do miłości. Kres ten pojawia się w momencie, w którym dziecko spotyka się z uśmiechem mamy i czuje się kochane tylko ze względu na to, że istnieje. Również uśmiech, który dzielimy z ubogim, jest źródłem miłości i pozwala żyć w radości. Ręka wyciągnięta może zawsze ubogacić się uśmiechem tego, który nie mierzy swojej obecności i pomocy, którą ofiaruje, ale cieszy się wyłącznie z życia w stylu uczniów Chrystusa” – stwierdził Franciszek.
„Niech modlitwa do Matki ubogich pozwoli przystąpić jej synom umiłowanym oraz tym wszystkim, którzy służą im w imię Chrystusa. A modlitwa niech przemieni wyciągniętą rękę w przytulenie, które świadczy o współuczestnictwie i o odnalezionym braterstwie” – napisał papież kończąc swe orędzie.