Wiele jest w naszym biednym świecie oznak zgnuśnienia i zmęczenia, a co jakiś czas powracają stare, odgrzewane idee, nic twórczego.
Sztuka i poezja też zbutwiała: wydaje z siebie żałosne, wulgarne jęki lub patologiczny chichot. Bóg budzi naszą starą, zachodnią cywilizację kolejnymi ciosami miecza: islamski terror, niekontrolowane migracje, teraz wirus, który jak szarańcza opadł na wszystkie kontynenty… A strażnicy Kościoła milczą, utyli, zainstalowali się, nic im się nie chce. Prorok to zapowiadał: „Wszystkie serca osłabną, wszystkie ręce omdleją, wszelki duch zamilknie i wszelkie kolano się rozpłynie jak woda” (Ez 21,12). Żądamy szczepionki i dyspensy, wakacji i pieniędzy, pokoju i bezpieczeństwa. „Nie chcemy Boga, Panno Święta”. „Porzucim, Chryste, świątynie Twe”. Uderzenia padają, osłabiają starych, oszpecają młodych. Nikt się nie budzi. Wszyscy śpią nadal. Od czasu do czasu ktoś krzyknie: „Nie odbierajcie nam aborcji!”; „Niech żyje neutralność światopoglądowa!”. Ciszej! Wymyślimy nowy kompromis, wyprodukujemy kolejną uspokajającą interpretację. Pilnujmy ciszy nocnej i automatycznego pilota: niech pasterze trzymają dystans, apostołowie niech założą maseczki i milczą, uporczywi grzesznicy niech dokładnie spryskują detergentem wyrzuty sumienia, zawieszamy katechezy, Msze przenosimy do internetu, Komunia – kto chce – tylko w rękawiczkach. Piękna Królewna Śnieżka zasnęła. Czyżby łyknęła coś trującego? Tymczasem św. Paweł wciąż woła: „Nie śpijmy jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi”.
Starożytny Gilgamesz zasnął, a gdy spał, skradziono mu krzew nieśmiertelności. Zasnął i utracił życie wieczne. U Greków hypnos, czyli sen, oraz thanatos, czyli śmierć, to dwaj bracia. Bóg często swe interwencje podejmował podczas snu. Ze śpiącego Adama wyjął żebro, by stworzyć matkę rodzaju ludzkiego; pogrążonych we śnie Egipcjan dopadł anioł śmierci, gdy tymczasem czuwający Izraelici byli ratowani. „W czasie drzemki na łożu otwiera Pan ludziom uszy” (Hi 39,15).
Czasem sen wydaje się Bożą karą: „Bo Pan spuścił na was sen twardy, zawiązał wasze oczy wieszczków i zakrył wasze głowy jasnowidzów” (Iz 29,10). Także apostołowie śpią w najważniejszych chwilach: na Górze Przemienienia i w ogrodzie Getsemani. Żołnierze rzymscy przespali niepowtarzalny moment zmartwychwstania Chrystusa. Do serca śpiocha łatwy dostęp mają zło, grzech i obojętność. W Kościele pierwotnym sen był symbolem nieświadomości, uwikłania się wierzącego w sprawy tego świata. Klemens Aleksandryjski mawiał, że chrześcijanin śpiący jest równie nieprzydatny jak trup. Stąd już na początku uczniowie Jezusa ustanowili tradycję wstawania w nocy na modlitwę, w zakonach zaś mnisi odmawiali nokturny. „Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi”. Czy się obudzimy? A jeśli tak, to co nam zostanie w ręku? Zapalone pochodnie czy wygasłe ogarki? •