Kim był dzisiejszy patron? Z całą pewnością postacią nieszablonową i charyzmatyczną.
Kim był dzisiejszy patron? Z całą pewnością postacią nieszablonową i charyzmatyczną. To pierwsze wiemy chociażby stąd, że otrzymał przydomek Wielki, a przez 2 tysiące lat historii Kościoła przypadł on w udziale zaledwie trzem papieżom. Natomiast co do charyzmy, jaką posiadał, to wystarczającym dowodem niech będzie wydarzenie z roku 452. Oto cesarstwo zachodniorzymskie chyli się ku upadkowi, Hunowie pod wodzą Attyli pustoszą tereny dzisiejszej Francji i Niemiec, zostają po nich same zgliszcza. Dopiero w bitwie pod Orleanem zostają cudem zatrzymani i kierują się na Italię. Gdy los Rzymu wydaje się przesądzony z miasta wyrusza im na spotkanie właśnie dzisiejszy patron. Jego misja pokojowa wydaje się skazana na niepowodzenie, a tymczasem... przekonuje Atyllę, by ten zadowolił się okupem i wycofał. I tak się dzieje, a papież Leon I zyskuje niezwykły wprost autorytet. Choć tak właściwie, to na owo poważanie, jakim się cieszył pracował całe swoje życie. Ten urodzony w roku 400 Toskańczyk, już bowiem jako diakon wyróżniał się tak wielką erudycją i zdolnościami dyplomatycznymi, że ówczesny papież powierzał mu bez żadnych obaw nawet najbardziej delikatne misje dyplomatyczne. O tym, że jego sława nie ograniczała się tylko do rzymskiej kurii świadczy fakt, że w czasie wykonywania swojego posłannictwa na terenie Galii został przez lud i duchowieństwo zaocznie wybrany papieżem po śmierci Sykstusa III. Gdy wrócił do Wiecznego Miasta, 29 września 440 roku, został konsekrowany na biskupa Rzymu i rozpoczął swoje ponad 21-letnie kierowanie Kościołem. A był to czas licznych sporów teologicznych i zamieszania pośród hierarchii kościelnej. Św. Leon I musiał więc zwalczać herezje oraz stawiać tamę tendencjom odśrodkowym podejmowanym przez lokalne episkopaty Afryki Północnej i Galii. Do tego niespokojnie było także w stolicy cesarstwa wschodniego. Dopóki rzecz cała dotyczyła kwestii politycznych, można było na owe niepokoje reagować dyplomatycznie, ale gdy języczkiem u wagi stała się wykładnia wiary, wtedy św. Leon I przemówił zdecydowanym głosem. Już wcześniej był zwolennikiem prymatu biskupa Rzymu, ale jego list odczytany na zwołanym w Chalcedonie soborze postawił w tej kwestii przysłowiową „kropkę nad i”. Papież doprecyzował w nim dyskutowaną kwestię dwóch natur w Chrystusie, które zaczęły dzielić Kościół. Tekst ten ojcowie soborowi przyjęli przez aklamację, a z zachowanych dokumentów wiemy, że zawołali wtedy wspólnie - co samo w sobie było cudem - "Piotr przemówił przez usta Leona". I tak oto Sobór Chalcedoński przyjął wiarę w jednego Chrystusa w dwóch naturach, obu niezmiennych i nieprzemieszczalnych, ale także nierozdwojonych i nierozdzielnych, tworzących jedną osobę. Zresztą owemu szukaniu jedności w różnorodności św. Leon I dał wyraz także i w tym, że wprowadził zasadę liturgicznej, kanonicznej i pastoralnej jedności Kościoła, a za jego czasów zaczęły powstawać pierwsze redakcje zbiorów oficjalnych modlitw liturgicznych w języku łacińskim. To był początek wielkich zmian w Kościele, których jednak owoców św. Leon I już nie doczekał. Zmarł bowiem 10 listopada 461 roku w Rzymie. Zmarł, ale w pamięci potomnych pozostał jako Wielki papież. Z perspektywy czasu tytuł ten otrzymał w pełni zasłużenie.