Jej życiowa dewiza brzmiała: „Bóg mieszka w tobie. Zawsze!”.
Odkryłem ją niedawno. I zachwyciłem się jej opowieścią. Dziś wspomnienie św. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej.
Urodziła się 18 lipca 1880 r. w Avor niedaleko Bourges (Francja). Już jako 14-latka złożyła w sercu śluby czystości i postanowiła wstąpić do Karmelu. Już tydzień po przestąpieniu progu klasztoru usłyszała od przełożonej: „Jaki jest twój ideał świętości?” Odrzekła bez wahania: „Żyć miłością”. „A jaki jest sposób, by najszybciej to osiągnąć?” „Uczynić się całkiem małą, oddać się Bogu bezpowrotnie”.
Cudem potrzebnym do beatyfikacji było uzdrowienie o. Jana Marii Chanut, mnicha trapisty z opactwa w Citeaux we Francji. Karmelitankę wyniósł na ołtarze 25 listopada 1984 r. Jan Paweł II, a kanonizacji przewodniczył papież Franciszek 16 października 2016 r.
Pozostawiła po sobie ponad 300 listów i wiele modlitw. Bardzo porusza mnie jej pełne zachwytu wołanie: „O, moi Trzej! moje Wszystko! moja Szczęśliwości! Samotności nieskończona! Bezmiarze, w którym się zatracam! Oddaję się Wam, jako zdobycz ofiarna. Ukryjcie się we mnie, ażebym mogła ukryć się w Was, w oczekiwaniu na wejście w waszą Światłość i przepaść bezmiaru waszych doskonałości (…) Boże, dopomóż mi zupełnie zapomnieć o sobie, abym nieporuszona i uspokojona, mogła zamieszkać w Tobie tak, jakby moja dusza znajdowała się już w wieczności. Oby już nic nie zdołało zamącić mego pokoju ani wyprowadzić mnie z Ciebie, o mój Ty Niezmienny, lecz niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę”.