Jak zmienić świat na lepszy? Można postawić na zbrojenia, na siłę i groźbę użycia jej w stosownej chwili. Wtedy każda para rąk do pracy w fabryce broni będzie na wagę złota.
Jak zmienić świat na lepszy? Można postawić na zbrojenia, na siłę i groźbę użycia jej w stosownej chwili. Wtedy każda para rąk do pracy w fabryce broni będzie na wagę złota. Jednak jest jeszcze inna droga i tę wybrał dzisiejszy patron. Uczciwie od razu powiedzmy - nie stworzył jej sam od siebie, ale skorzystał z tego, że przed nim się otworzyła. Bo pierwotnie bł. Michał Rua miał pracować tak jak tato i starszy brat w turyńskich zakładach zbrojeniowych. Na szczęście dokładnie w tym samym czasie, to jest ok 1847 roku, w pobliżu fabryki św. Jan Bosko rozpoczął właśnie wprowadzanie w życie swojego dzieła pod nazwą Oratorium. To w nim świat miał się zmieniać na lepszy nie pod groźbą użycia przemocy, tylko dzięki edukacji i duchowej formacji młodego pokolenia. Chłopcy z robotniczych dzielnic Turynu mieli tam szansę uczestniczyć we Mszy świętej, usłyszeć specjalnie przygotowaną dla nich katechezę, a także dobrze spędzić swój wolny czas. I do takiego właśnie Oratorium trafił pewnej niedzieli niespełna 11-letni Michał. Trafił i już tam pozostał. Co prawda matka nadal widziała go w stabilnej roli robotnika w fabryce broni, ale widząc jak bardzo rozwija się w nowym miejscu, ostatecznie zgodziła się na jego dalszą edukację. Zatem Michał zamieszkał przy Oratorium i stał się asystentem św. Jana Bosko. Po pewnym czasie wstąpił też do seminarium diecezjalnego i dostał do samodzielnego prowadzenia drugie Oratorium, utworzone po przeciwległej stronie Turynu. Gdy w roku 1860 otrzymał święcenia, stał się pierwszym kapłanem, wychowankiem św. Jana Bosko i jednocześnie tym, który od samego początku współuczestniczył w powstawaniu nowej zakonnej wspólnoty – salezjanów. Jako neoprezbiter ksiądz Michał został kierownikiem naukowym wszystkich szkół salezjańskich. Zatem na jego głowie znalazło się około 300 uczniów gimnazjalnych, drugie tyle uczęszczających do szkół zawodowych i wieczorowych, i jeszcze ponad 1000 młodych osób, które w niedziele i w święta spędzały swój wolny czas nie w jednym ani w dwóch, ale w już trzech turyńskich Oratoriach. Potem było tylko trudniej. W roku 1862 miasto Mirabello w Piemoncie poprosiło salezjanów o wybudowanie tam internatu i szkoły gimnazjalnej, czym zajął się oczywiście nasz dzisiejszy patron. Kolejno został on także dyrektorem administracyjnym całej rodziny salezjańskiej, tworzył salezjańskie czasopisma, organizował misje do Ameryki, pomagał w powstaniu żeńskiej gałęzi zgromadzenia, a w końcu towarzyszył ks. Janowi w odchodzeniu z tego świata i objął po nim obowiązki przełożonego generalnego zgromadzenia salezjańskiego. I tak jak za życia ks. Jana Bosko był jego „prawą ręką”, tak i przez 22 lata po jego śmierci prowadząc jego dzieło, nieustannie odwoływał się do założyciela: „Don Bosco mówił…”, „Don Bosco czynił to tak…”, „Don Bosco chciałby…”. Dopiero gdy ks. Michał Rua umarł, a było to 10 kwietnia 1910 roku, został wyciągnięty z cienia swojego mistrza do chwały niebios. Dlatego wspominamy go dzisiaj osobno, jako błogosławionego. Ucznia i mistrza w jednym.