Myśl wyrachowana: Ludzi się nie zabija. Wszyscy to wiedzą, ale nie wszyscy chcą wiedzieć.
Święci z nieba działają dyskretnie, czasem tylko zostawiając „bilecik” świadczący o ich udziale w wyproszeniu jakiejś łaski. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 22 października o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej jest chyba czymś takim: stało się to w dniu liturgicznego wspomnienia św. Jana Pawła II.
Troska o życie poczęte towarzyszyła Karolowi Wojtyle zawsze, podobnie jak miłość do ojczyzny. Szczególnie mocno wybrzmiało to w Kielcach, gdy papież odstąpił od przygotowanego tekstu i podniesionym głosem zaczął wołać: „To jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć!”. Wygląda na to, że w niebie te sprawy obchodzą naszego świętego rodaka równie mocno jak na ziemi, o ile nie mocniej.
To, co się stało, to rzecz o olbrzymim znaczeniu. To, że odtąd w Polsce praktycznie nie będzie można zabijać ludzi, to jedno. Ale nie mniej ważny może okazać się komunikat, jaki z tego płynie dla całego świata: Nie jesteśmy skazani na dyktat cywilizacji śmierci – i wy też nie jesteście. Nie jest tak, że prawo naturalne musi być w odwrocie, a każdy liczący się kraj musi podążać w kierunku wytyczonym przez ideologów agresywnego nihilizmu. Nie jest tak, że zdrowa moralność musi być wyłącznie lekceważona, a władze każdego państwa muszą realizować coraz bardziej odczłowieczone pomysły inżynierów społecznych. Nie jest tak, że zwykła logika zawsze musi przegrywać z histerią, a miłość ze skrajnym egoizmem. Ten ciąg można odwrócić.
To jest niezwykle ważny sygnał, który może pociągnąć za sobą skutki w skali globalnej. To może obudzić uśpione sumienia, a tym, którzy już opuścili ręce, może dodać otuchy.
Sprzeciw wobec aborcji to nie jest sprawa wiary. Człowiek poczęty to nie objawienie prywatne i jego ochrona jest powszechnym obowiązkiem, wynikającym z samego faktu, że jesteśmy ludźmi. Chrześcijanom jednak łatwiej dostrzec najgłębszą przyczynę wściekłości, jaka pojawia się na wieść o zakazie legalnego zabijania dzieci: to jest walka duchowa. Pełne wyzwisk czarne manifestacje, jazgot w mediach i internecie to tylko piana na powierzchni. Siły, które to poruszają, znajdują się w otchłani. Bożek Moloch szaleje, bo został pozbawiony ofiar z dzieci, w których już zasmakował.
A niech szaleje. Zamiast młócić się z piekłem, świętujmy z niebem. Powód jest wyjątkowy.