Hiszpański rząd zatwierdził w piątek podczas nadzwyczajnego posiedzenia wprowadzenie stanu alarmowego na terenie wspólnoty autonomicznej Madrytu. Został on wprowadzony z powodu nasilania się w tym regionie epidemii Covid-19.
Wicepremier Carmen Calvo, kierująca posiedzeniem pod nieobecność premiera Pedra Sancheza, wyjaśniła, że ogłoszenie stanu alarmowego było niezbędne, aby zapewnić bezpieczeństwo sanitarne mieszkańcom stołecznej aglomeracji.
Calvo zaznaczyła, że konieczne to było również po to, aby utrzymać przymusową izolację społeczną, obowiązującą od 2 października w kilku miastach wspólnoty autonomicznej Madrytu, w tym w samej stolicy. Mieszkańcy muszą pozostawać w domach, z wyjątkiem konieczności udania się do pracy, szkoły, lekarza lub po niezbędne zakupy.
W czwartek Wyższy Trybunał Sprawiedliwości Wspólnoty Autonomicznej Madrytu (TSJM) orzekł, że wcześniejsze narzucenie restrykcji w przemieszczaniu się obywateli przez rząd centralny nie miało podstaw prawnych. Krótko po werdykcie premier Sanchez ogłosił, że jego gabinet nie zawaha się ogłosić stanu alarmowego, by utrzymać izolację w najbardziej dotkniętych epidemią częściach wspólnoty autonomicznej Madrytu.
Restrykcje obejmują obecnie Madryt, a także położone koło stolicy miasta: Alcobendas, Alcorcon, Fuenlabrada, Getafe, Leganes, Torrejon de Ardoz, Mostoles i Parla. Do piątku ograniczenie obowiązywało także w Alcala de Henares.
30 września rząd Sancheza wyznaczył władzom wspólnoty autonomicznej Madrytu 48-godzinny termin na ogłoszenie przymusowej izolacji społecznej. Premier regionu Madrytu Isabel Diaz Ayuso zgodziła się na wdrożenie izolacji społecznej, ale równocześnie zaskarżyła decyzję rządu Hiszpanii do TSJM. W medialnych wypowiedziach działania gabinetu Sancheza określiła mianem "wywierania presji".
W piątek zarówno Diaz Ayuso, jak i jej najbliżsi współpracownicy, krytykowali decyzję rządu o wprowadzeniu stanu alarmowego w stołecznej aglomeracji. Wejdzie on w życie po publikacji w Dzienniku Ustaw, co spodziewane jest jeszcze w piątek.