Zwodował się jeszcze w lipcu. Zabrał ze sobą tylko to, co najpotrzebniejsze – kajak z ekwipunkiem, hart ducha oraz Boga.
Ta wyprawa daleka była od niedzielnego spływu kajakowego w rodzinnym gronie. Tutaj każde uderzenie wiosła było zaproszeniem do włączenia się w pomoc na rzecz matek samotnie wychowujących dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.