„Nomen omen” jak mawiali starożytni. Imię ma znaczenie, stanowi znak na przyszłość. Albo bardziej w duchu chrześcijańskim – bacz, kogo wybierasz na patrona swego dziecka.
„Nomen omen” jak mawiali starożytni. Imię ma znaczenie, stanowi znak na przyszłość. Albo bardziej w duchu chrześcijańskim – bacz, kogo wybierasz na patrona swego dziecka. Rodzice dzisiejszych patronów znali tę maksymę, bo żyli niemal 2000 lat temu, dlatego chłopcom-bliźniakom dali dobre imiona: porządek i uzdrowiciel. Tak, wiem, że brzmią nieco egzotycznie, ale tylko dlatego, że zostały przetłumaczone na język polski, po grecku bowiem Kosma i Damian robią odpowiednie wrażenie. Niestety, tutaj nasza pewna wiedza na ich temat się kończy, a zaczynają się przekazy ustne, które na przestrzeni wieków zostały spisane dla potomności. Z całą pewnością byli znani starożytnym dosyć dobrze, bo miejsca oddawani im czci są rozsypane po całym ówczesnym świecie – od ruin Cyru w Syrii, gdzie zostali pochowani, przez monaster Zocziste w Kosowie, gdzie trafiła część ich relikwii, aż po ufundowany w VI wieku przez papieża Feliksa IV kościół świętych Kosmy i Damiana przy Forum Romanum. I tak jak mamy różne miejsca ich kultu, tak też mamy aż trzy tradycje, które opisują żywot św. Kosmy i Damiana. Pierwsza pochodzi z Azji Mniejszej i według niej obaj bracia byli lekarzami-chrześcijanami, którzy zginęli męczeńsko około roku 300 we wspomnianym syryjskim Cyrze, a ich grób był świadkiem wielu cudów i uzdrowień. Druga tradycja, tym razem z arabskiego kręgu kulturowego, mówi o nich, jako o medykach, którzy bardziej od ziół i lekarstw, korzystali przy uzdrawianiu z mocy Chrystusa, za co spotkała ich śmierć męczeńska w Cylii czy może Cylicji. Trzecia natomiast tradycja umiejscawia obu bliźniaków w Wiecznym Mieście, gdzie leczyli chorych i głosili Dobrą Nowinę. Ci jednak nie zginęli męczeńsko w wyniku prześladowań, lecz z rąk ich własnego nauczyciela, który pozazdrościł im większej sławy, wyprowadził w góry i zabił. Która z tych opowieści jest najbliższa prawdy historycznej, tego nie wiemy. Być może są to trzy różne historie o trzech różnych parach bliźniaków, które przez wieki połączyły w jedno wspólne im więzy rodzinne, zawodowe i religijne. Bo istotnie każda z tych opowieści akcentuje wyraźnie po pierwsze, że Kosma i Damian byli braćmi. Po drugie, że byli z wykształcenia lekarzami, którzy nie dość, że nie brali za swoją pracę zapłaty, to jeszcze nie mieli oporów by pomagać także poganom. A mogli by je mieć, skoro po trzecie, co jest wspólne wszystkim tym historiom, działali u schyłku wieku III w okresie ostatniego, najkrwawszego z prześladowań uczniów Chrystusa. A uczniami Jego byli z całą pewnością, bo leczyli nie tylko ciała, ale i dusze chorych. Tradycja na dzień śmierci św. Kosmy i Damiana wyznacza 26 września roku mniej więcej 303, ale jeżeli nadal mamy w związku z dzisiejszymi patronami jakieś wątpliwości, to proponuję powrót do źródeł, czyli do ich imion. Gdziekolwiek bowiem by nie żyli i kiedykolwiek by nie umarli, jedno w ich przypadku jest pewne – wprowadzali swoim życiem, jak Kosma, porządek w chaos otaczającego ich świata i realizowali swoje życiowe powołanie, niczym Damian, uzdrawiając chorych. Tak z pomocą swojej wiedzy medycznej, jak i ufności pokładanej w Bogu. Nie da się zrobić więcej.