- Chaos informacyjny w sprawie epidemii powoduje, że dochodzi do podważania autorytetów - uważa prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog i biotechnolog, kierownik Pracowni Wirusologii i Laboratorium Wirusologicznego BSL3 ViroGenetics w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Monika Łącka: Każdego dnia w Małopolsce potwierdzanych jest od kilkudziesięciu do ponad 100 nowych zachorowań na COVID-19. W sumie w naszym województwie zakażenie wykryto u 10 058 osób, a wyzdrowiało 7868 osób. Równocześnie przybywa tych, którzy podważają istnienie wirusa. Z czego to wynika?
Prof. Krzysztof Pyrć: Trudno mieć pretensje do osób, które - nie mając odpowiedniej wiedzy - myślą w taki sposób. Moim zdaniem, jest kilka przyczyn takiej sytuacji. Po pierwsze, obraz pandemii w okresie letnim zmienił się - śmiertelność na całym świecie spadła, podobnie jak i liczba ciężkich przypadków. Ludzie zaczynają więc mówić (zgodnie z logiką), że mieli tylko gorączkę, gorzej czuli się przez dwa tygodnie i nic ponadto się nie wydarzyło. Po drugie, w mediach pojawia się dużo "specjalistów", którzy podpierają się tytułami naukowymi czy instytucjami naukowymi, w których pracują, i publicznie wygłaszają swoje teorie. Nie wiem, czy celowo i świadomie kłamią, czy też brakuje im wiedzy i dlatego twierdzą, że wirus zniknął, że jesteśmy naturalnie odporni albo że Polacy są mniej wrażliwi na zakażenie. Zachowanie takich osób wydaje się być mocno nieetyczne, a chaos informacyjny powoduje, że dochodzi do podważania autorytetów w danej dziedzinie. Nie dziwię się więc tym, którzy mają wątpliwości w sprawie pandemii i pytają, jak to jest, że jeden profesor ma rację, a inny nie.
Wśród tych "specjalistów" są m.in. dr Zbigniew Martyka z Dąbrowy Tarnowskiej i prof. Ryszarda Chazan z Warszawy, którzy przekonują, że śmiertelność w przypadku COVID-19 wynosi ułamek procenta.
Nie wiem, skąd wzięli oni takie dane, ale jest to tyle samo warte, co teoria, że pandemia jest wtedy, gdy śmiertelność wynosi 12 proc. W Polsce śmiertelność (bez względu na obecność chorób współistniejących u zmarłych) wśród wykrytych przypadków wynosi 2,7 proc., w Małopolsce - 1,8 proc., a na całym świecie - ok. 3 proc. Są też państwa, gdzie sięgała ona kilkunastu procent. Teraz, w okresie letnim, te liczby spadły. Chcę jednak podkreślić, że realną śmiertelność będzie można ocenić dopiero, gdy pandemia się skończy. Teraz jest to ryzykowne, ponieważ dużo osób dopiero zaczyna chorować (choćby tylko w Małopolsce) i nie wiemy, jak to chorowanie się skończy. To, co wiemy na pewno, to to, że śmiertelność będzie większa nawet o kilka rzędów wielkości niż w przypadku grypy.
Naukowców z Małopolskiego Centrum Biotechnologii (MCB) Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie nie trzeba przekonywać, że wirus istnieje. Pana zespół - we współpracy z naukowcami z Warszawy - wyizolował w marcu SARS-CoV-2 z materiału pobranego od pierwszego polskiego pacjenta chorego na COVID-19.
Od tego czasu takich izolatów mamy bardzo dużo i staramy się na bieżąco monitorować to, co się dzieje i jak zmienia się wirus, m.in. przez sekwencjonowanie. Duża część danych na temat sytuacji w naszym kraju, znajdująca się w ogólnopolskiej bazie danych, pochodzi właśnie z krakowskiego laboratorium. Staramy się też na bieżąco poddawać analizie próbki od pacjentów, a więc izolujemy wirusy, żeby sprawdzać, jak zachowują się w laboratorium.
Czym SARS-CoV-2 różni się od innych koronawirusów, które istnieją od wielu lat, gdy nikt nikogo nie kierował na kwarantannę ani na testy?
Trudno porównywać koronawirusy, podobnie jak wirus HIV z wirusem żółtaczki. Istnieje całe mnóstwo koronawirusów, zarówno wśród ludzi, jak i wśród zwierząt, jednak koronawirus to nie nazwa gatunku, ale bardzo dużej grupy wirusów. Spektrum chorób wywoływanych przez koronawirusy jest szerokie. U zwierząt niektóre powodują łagodne przeziębienie, ale są też takie, które wywołują w 100 proc. śmiertelne zapalenie otrzewnej u kotów czy poważne zapalenie wątroby u myszy. SARS-CoV-2 jest koronawirusem odzwierzęcym i nie należy go mylić z innymi, które występują u ludzi.
Całą rozmowę z prof. Krzysztofem Pyrciem można przeczytać w najnowszym "Gościu Krakowskim" (na 27 września).