Zaledwie 40-letni prezbiter został wyświęcony na biskupa, stanął przed trudnym zadaniem.
„Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, potrzebuje życia politycznego. Najjaśniejszy Panie, ujmij silną dłonią sprawę Polski, uczyń z Polski naród niepodległy, połączony z Rosją węzłem Twojej dostojnej dynastii. To jest jedyne rozwiązanie, które mogłoby wstrzymać rozlew krwi i położyć podwaliny pod ostateczny pokój”. Dla jednych te słowa dzisiejszego patrona napisane w liście do cara Aleksandra II były zbyt ugodowe. Wszak arcybiskup metropolita warszawski pisze je w dobie powstania styczniowego, w ogniu walk o niepodległość. Dla drugich natomiast, list ten jest próbą osiągnięcia choćby części powstańczych celów na drodze dyplomacji. I car intencje tego listu odczytał bezbłędnie, dlatego jego autor został najpierw skazany na areszt domowy, a następnie 14 VI 1863 roku zawezwany do Moskwy na rozmowy z carem. Z rozmów tych do swojego pałacu arcybiskupiego już nie powrócił, za to trafił na całe 20 lat do Jarosławia nad Wołgą. Cóż, bycie hierarchą w dobie rozbiorów i Królestwa Polskiego to była zgoda na to, by zamiast na biskupim tronie zasiąść na beczce prochu. Nasz dzisiejszy patron miał jednak tego świadomość, wszak jego młodość była - w duchu patriotycznym - co najmniej burzliwa. Zanim został kapłanem, a stało się to dość późno, bo w wieku 33 lat, wcześniej był świadkiem powstania listopadowego, jego matka została zesłana na Syberię, a on sam w czasie Wiosny Ludów z grupą towarzyszy z konspiracji i emigracji - w tym z przyjacielem z Paryża, Juliuszem Słowackim - postanowił wziąć udział w - nieudanym niestety - powstaniu wielkopolskim. Zatem klęska? Tak, ale zbawienna, bo wraz z tymi doświadczeniami narodziło się w sercu tego człowieka powołanie do kapłaństwa i nowa idea, by od teraz nie w rewolucji, tylko w pracy u podstaw, szukać drogi do niepodległości ojczyzny. Gdy więc jako zaledwie 40-letni prezbiter został wyświęcony na biskupa, stanął przed trudnym zadaniem. Z jednej strony doskonale rozumiał powstańcze zapędy części swoich diecezjan z Warszawy, z drugiej starał się działać w zgodzie z dyplomatyczną koncepcją wypracowaną przez polskich działaczy na emigracji wraz z papieżem Piusem IX. Jednak przecież nie za swoje umiejętności godzenia sprzecznych interesów, został wyniesiony do chwały ołtarzy - nowy arcybiskup przyczynił się zatem do wyraźnego odrodzenia duchowego dawnej stolicy Polski. Zreformował seminarium i Akademię Duchowną w Warszawie, założył schronisko dla biednych dzieci, upowszechnił nabożeństwo majowe ku czci Najświętszej Maryi Panny. Jego zasługą jest też założenie Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, któremu zlecił opiekę nad dziećmi oraz ludźmi chorymi i starymi, a także organizowanie szkół dla wiejskich dzieci. Jak ta biskupia posługa potoczyłaby się dalej trudno dziś orzec, bo wraz z wybuchem powstania styczniowego w roku 1863 właściwie się zakończyła. Nasz patron trafił na zesłanie, a zwolniony po 20 latach nie mógł już powrócić do Warszawy. Zamieszkał więc w Dźwiniaczce, na terenie obecnej Ukrainy, gdzie mimo podeszłego wieku i wyczerpania wygnaniem podjął pracę wśród ludzi. Zmarł 17 września 1895 roku. Kto taki? Św. Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup metropolita warszawski, którego pogrzeb w Krakowie był wielką patriotyczna manifestacją.