Myśl wyrachowana: Ustawianie teraźniejszości pod mroczną przyszłość sprowadza mrok nad chwilę obecną.
Jeden z Czytelników, polemizując z treścią mojego niedawnego felietonu, napisał: „My, chrześcijanie, będący teraz w Polsce grupą dominującą, musimy pamiętać o jednej rzeczy – nasz kraj pod względem religijności będzie za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat wyglądał tak samo jak Hiszpania, Francja i Niemcy”. Konkluzją był wniosek, że nie powinniśmy „wsadzać do więzień” prowokatorów od tęczowych aureoli czy tęczowych flag na pomnikach, lecz dawać świadectwo chrześcijańskiej miłości. W innym wypadku „za kilkadziesiąt lat nas, katolików, będą wsadzać do więzienia za nazywanie aborcji zabójstwem, a aborcjonistów zabójcami”.
Myślę, że jest w tym wiele racji. Świadectwo chrześcijańskie – zawsze. Zapiekłość, wygrażanie, duszenie różańcem – nigdy. Na pewno też nie należałoby wsadzać kogokolwiek do więzień za „urażanie uczuć”. Tyle tylko, że nikt poważny ani tego nie postuluje, ani nie robi. Artysta drący Biblię i drący się przy tym niecenzuralnie, miał o to sprawę w sądzie – ot i cała sprawa. Czy gdyby nie spotykał się ze sprzeciwem, wykorzystującym dostępne narzędzia prawne, byłoby lepiej? Albo czy gdyby katolicy bez sprzeciwu wpuszczali na jasnogórskie błonia marsze wesołków z piórami w drugiej stronie medalu – byłoby lepiej?
Pytanie wreszcie, czy przewidując przyszłe lata, mamy zachowywać się tak, jakby one już przyszły? Zgodnie z tą logiką musielibyśmy honorować „małżonków” jednej płci, bo jak nie, to za 20 lat oni nie uhonorują naszych prawdziwych małżeństw.
Otóż po pierwsze, nie wiadomo, jak będzie, bo mogą zajść wypadki, które radykalnie odmienią sytuację. Po drugie, nawet gdybyśmy mieli powtórzyć scenariusz Zachodu, to możemy wiele zrobić, żeby realizację tego scenariusza opóźnić. A takie opóźnienie to rzecz bezcenna. Przykładowo wystarczy 8 lat, czyli dwie kadencje parlamentu (na którego skład mamy wpływ), żeby nasze dzieci zdążyły przejść przez całą podstawówkę. Gdyby to było bez znaczenia, środowiska agresywnego laicyzmu nie próbowałyby wciskać się do szkół wszystkimi dziurami. Możemy jednak i powinniśmy te dziury zatykać, a nie płakać nad upadkiem obyczajów jak celebryta nad konstytucją.
Jasne, że zatykanie dziur nie jest głównym zadaniem chrześcijanina. My nie mamy powstrzymywać mroku, lecz zapalać w nim światło. Nie ma jednak powodu, żeby nadejście mroku przyśpieszać, „bo i tak przyjdzie”. Lepiej po prostu żyć w świetle.•