Wychowani w czasach pokoju i dobrobytu nie potrafimy sobie wyobrazić świata sprzed 1000 lat.
Wychowani w czasach pokoju i dobrobytu nie potrafimy sobie wyobrazić świata sprzed 1000 lat. Możemy oczywiście odtworzyć jego topografię, ale już obyczajowość i hierarchia wartości zupełnie nam umykają. Dlatego najczęściej popełnianym przez nas błędem przy próbach zrozumienia ówczesnej umysłowości, jest przypisanie ludziom z tamtych czasów współczesnych nam motywacji i ocen. W tym świetle na przykład, dzisiejszy patron okazać się może co najwyżej sprawnym dyplomatą i karierowiczem w hierarchii Kościoła, a nie kimś, kto wspomaga nas w drodze do nieba.
Urodził się bowiem w prominentnej szlacheckiej włoskiej rodzinie, szkolił w teologii i prawie. W wieku 31 lat został przełożonym wspólnoty kanoników regularnych w klasztorze św. Krzyża w Mortara, w pobliżu Pavii, a jako 36-latek biskupem w Bobbio i w Vercelli. I choćby tutaj nasza współczesna umysłowość robi nam psikusa, zakładając, że godności tych sprintem dorobił się ambitny młodzieniaszek – tymczasem w XII wieku był to mężczyzna mocno już dojrzały, któremu blisko było do śmierci. Kierowanie ówczesnymi diecezjami też dalekie było od dzisiejszych standardów, bardziej przypominając obowiązki księcia niż duszpasterza. Nota bene obecne w naszym języku słowo ksiądz, nie przypadkowo brzmi podobnie do rosyjskiego kniaź, oznaczającego przywódcę, naczelnika plemienia. Oczywiście nasz dzisiejszy patron oprócz obowiązków biskupa spełniał także różne misje, zlecane mu przez Stolicę Apostolską. Pośredniczył zatem między Rzymem a cesarzem Fryderykiem Barbarossą i jego następcą, Henrykiem IV. Był też rozjemcą między włoskimi państwami-miastami za co nadano mu tytuł księcia Imperium Rzymskiego. I znowu z dzisiejszej perspektywy to nie jest żaden powód, by wynosić go aż do chwały nieba. Sytuacji nie poprawia też fakt, że roku 1204 wybrano go – na życzenie chrześcijan palestyńskich - patriarchą Jerozolimy. Wszak Ziemia Święta była ówcześnie terenem walk Krzyżowców z muzułmanami, w których rękach znajdowała się zresztą i sama Jerozolima, dlatego nowy patriarcha nigdy nie odwiedził świętego miasta i rezydował w Akce, w pobliżu góry Karmel i dzisiejszej Hajfy. Zanim jednak zaczniemy myśleć o dzisiejszym świętym w kluczu politycznym pamiętajmy, że żyje on w czasach, gdy nie istnieje wolność religijna. Władza i hierarchia społeczna w pełni znajdują swoje oparcie we wierze, a ta jest w chrześcijańskiej Europie jedna. W tym sensie wszystkie dyplomatyczne zabiegi są w istocie wysiłkiem podejmowanym na rzecz jedności Christianitas – Cywilizacji chrześcijanskiej – wielkiego osiągnięcia średniowiecznej Europy. I za te wysiłki należy się zasłużona nagroda w niebie. Ale gdyby uznać, ze współczesnej perspektywy, że cenniejsza od tego wszystkiego jest jednak aktywność duszpasterska i osobista świętość, to wspominany dzisiaj patriarcha Jerozolimy także i na tym polu ma się czym pochwalić. Pamiętał o najsłabszych mieszkańcach Ziemi Świętej, wykupywał jeńców, napisał regułę dla pustelników z góry Karmel i zginął z rąk zakonnika, którego uprzednio złożył z urzędu za nierządne praktyki i korupcję. Miało to miejsce w czasie procesji z okazji święta Podwyższenia Krzyża świętego, 14 września 1214 roku, a zamordowanym był? Dzisiejszy patron, święty Albert, biskup.