Gertruda Prosperi urodziła się 19 sierpnia 1799 roku w Perugii, w środkowych Włoszech w zubożałej, bardzo pobożnej rodzinie szlacheckiej.
Gertruda Prosperi urodziła się 19 sierpnia 1799 roku w Perugii, w środkowych Włoszech w zubożałej, bardzo pobożnej rodzinie szlacheckiej. Od najmłodszych lat odznaczała się głęboką wiarą i stosunkowo wcześnie poczuła w sobie zakonne powołanie - nie mając jeszcze 20 lat, wstąpiła do klasztoru benedyktynek w Trevi. Kolejnych 12 lat spędziła w klasztorze skrupulatnie wypełniając swoje obowiązki - pielęgniarki, zakrystianki i mistrzyni nowicjatu – nie zaniedbując przy tym intensywnej modlitwy. Wszystko to było wzorowe i radowało otoczenie. Rzecz tylko w tym, że Pan Bóg nie chciał widzieć w osobie Gertrudy prymusa, ale swoje ukochane dziecko, dlatego pozwolił jej zanurzyć się w Jego miłości. I w tym momencie wszystko w jej życiu się odmieniło. Bo chociaż często mówimy o naszej miłości do Boga, to jednak dopiero doświadczenie ognia Bożej miłości oczyszcza nas i przemienia. Nie każdy jednak jest na to gotowy. Takie na przykład stygmaty – widoczne oznaki Męki Pańskiej - dla jednych będzie to niezwykłe współuczestniczenie człowieka w ofierze, jaką Bóg z miłości do nas złożył na Golgocie. Dla innych będzie to jednak sensacja albo wręcz zgorszenie. A to właśnie stygmaty, które pojawiły się na rękach Gertrudy, które próbowała wstydliwie ukryć, dopiero one wezwały Gertudę do czegoś więcej niż wzorowa pobożność zakonna. Wyciągnięta z cienia swojej celi, wystawiona na pełne zdumienia spojrzenia swoich przełożonych, ze śladami biczowania, ukoronowania cierniem, przebicia boku, rąk i nóg, doprawdy mogła wyglądać niczym udręczony Chrystus. Jej kolejni kierownicy duchowi nie dowierzali jej mistycznym doświadczeniom, doszukując się w tym raczej udawania, a nawet opętania. Również jej współsiostry nie wykazywały zrozumienia dla jej duchowych spotkań z Jezusem, który zapowiadał jej, że będzie musiała znieść wiele cierpień. Szczególnie nieufny był w tym względzie ojciec Ignazio G. Cadolini, który był spowiednikiem wspominanej dzisiaj siostry w latach 1832-1837. Poddając w wątpliwość jej opowieści o widzeniach Pana Jezusa i rozmowach z Nim, polecił jej spisywać każdy taki przypadek. Uważał, że relacje te są wynikiem jej pychy, a ją samą opętał diabeł. Czas pokazał, że późniejszy biskup Spoleto i kardynał był w błędzie, ale nawet z tego błędu Pan Bóg wyprowadził dobro. Jakie? Dzięki poleceniu notowania każdego spotkania z Jezusem dotarła do nas bardzo obszerna dokumentacja na temat jej wizji i życia duchowego. Przełom w życiu Gertrudy nastąpił niespodzianie 1 października roku 1837 – to wtedy została wybrana na przeoryszę klasztoru i pozostała na tym stanowisku aż do śmierci. Współsiostry poddały się jej kierownictwu, a ona sama skorzystała z tej władzy by przywrócić w klasztorze pierwotną regułę benedyktyńską, w której znacznie więcej miejsca zostawiono na modlitwę. Ostatnie 4 lata jej życia były naznaczone pogłębiającą się chorobą. Gertruda zmarła w swym klasztorze w Trevi, otoczona siostrami, 12 sierpnia 1847 roku. Wspominamy ją jednak nie pod imieniem z chrztu, tylko pod tym, jakie przyjęła w klasztorze. Znacie je państwo? Dzisiejszą patronką jest błogosławiona Maria Luiza z domu Prosperi.