Gdy zostaje się proboszczem w wieku 27 lat, raptem 3 lata po święceniach, to albo trzeba być świętym albo trzeba się urodzić w wyjątkowo trudnych dla Kościoła czasach.
Gdy zostaje się proboszczem w wieku 27 lat, raptem 3 lata po święceniach, to albo trzeba być świętym albo trzeba się urodzić w wyjątkowo trudnych dla Kościoła czasach. Tak się składa że dzisiejszy patron spełnił oba te warunki. Przyszedł na świat tuż przed 1 wojną światową w Piranie, na terenach dzisiejszej Chorwacji, a dokładnie w przededniu 2 wojny światowej został mianowany proboszczem w niewielkiej parafii Villa Gardossi. Jako proboszcz założył w niej chór, zorganizował niewielką bibliotekę, uczył religii w lokalnej szkole i niemal codziennie jeżdżąc na rowerze niczym pewien serialowy ksiądz-detektyw odwiedzał swoich parafian. Szczególnie starszych, chorych i tych z małymi dziećmi. Niestety czasy w których przyszło mu żyć wymagały od niego znacznie więcej. Choć pierwsze lata wojny upłynęły w miarę spokojnie to począwszy od roku 1943 Villa Gardossi stała się areną zmagań aż trzech politycznych sił : włoskich faszystów, niemieckich nazistów i w końcu tak włoskich jak jugosłowiańskich komunistów. Z jednej strony były więc regularne wojska, z drugiej partyzanci, a pośrodku parafianie, których dzisiejszy patron próbował na różne sposoby chronić. A to zapobiegł podpaleniu przez Niemców domu, którego mieszkańców podejrzewano o udzielanie partyzantom pomocy a to znów innym razem uratował przed rozstrzelaniem parafianina, którego tym razem komunistyczni partyzanci podejrzewali o donosicielstwo. Ukrywał również młodzież, która nie chciała być powołana do nowej faszystowskiej armii. W tych warunkach pozostanie dzisiejszego patrona przy życiu aż do końca wojny należy uznać za cud. Kiedy jednak w maju 1945 roku Niemcy ostatecznie skapitulowali, a włoskie wojska zostały wypędzone, okazało się, że żadnego zasłużonego spokoju nie będzie. Przynajmniej nie dla bohatera naszej dzisiejszej opowieści, który przez nowe władze, komunistycznych partyzantów Józefa Broz Tito zostaje oskarżony o "antykomunizm i działalność wywrotową". 1 września 1946 roku mówi w czasie kazania : "Chrystus kocha grzeszników, jest dobrym pasterzem, który szuka zagubionych owiec. Pragnie ich nawrócenia. Kocha nawet zdrajcę i nazywa go przyjacielem. Kocha swoich katów: prosi swego Ojca w niebie o łaskę wybaczenia dla nich". 10 września gdy wraca z duszpasterskiej posługi na probostwo zostaje porwany i wywieziony w nieznanym kierunku. Jego ciała nigdy nie znaleziono. Dopiero ćwierć wieku później, ok. 1970 roku zostają ujawnione pierwsze relacje opisujące prawdopodobny przebieg ostatnich chwil jego życia. Czy wiecie państwo kto jest dzisiejszym patronem? To beatyfikowany w 2008 roku ks. Franciszek Jan Bonifacio