Po raz drugi w ciągu doby w środę wieczorem wybuchł pożar w przepełnionym obozie dla uchodźców Moria na greckiej wyspie Lesbos - poinformowały lokalne władze. Ogień strawił część obozu, która przetrwała w pierwszym pożarze w nocy z wtorku na środę.
W wyniku pożaru ewakuowanych zostało na kontynent ok 4000 osób. Uchodźcy w drodze na statek starli się z policjantami, rzucając w nich kamieniami. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazów łzawiących. Agencja AP pisze, że nikt nie odniósł obrażeń, nie było też żadnych aresztowań.
"Połączenie migracji i pandemii w tych warunkach tworzy wyjątkowo napiętą sytuację" - powiedział grecki minister ds. migracji Giorgos Kumucakos.
Według urzędników zajmujących się sprawami migracji pożar wywołali mieszkańcy obozu w proteście przeciwko restrykcjom, panującym w obiekcie w związku pandemią koronawirusa i izolacją 35 osób, u których ostatnio wykryto zakażenie wirusem Sars-CoV-2.
W nocy z wtorku na środę w obozie Moria wybuchł pierwszy pożar, a ludzie zmuszeni zostali do ucieczki przed płomieniami z rzeczami, które udało im się zabrać. Z ogniem walczyło ok. 28 strażaków i 9 wozów gaśniczych wspieranych przez ochotników.
W obozie Moria, największym obecnie w Europie, przebywało cztery razy więcej osób niż wynosi jego oficjalna pojemność. W obozie panowały złe warunki i często był z tego powodu krytykowany przez organizacje pomocowe. Złe warunki higieniczne i przepełnienie obozu, uniemożliwiające utrzymanie dystansu społecznego, sprzyjały szerzeniu się koronawirusa.
W środę szef Rady Europejskiej Charles Michel zadeklarował w imieniu UE zmobilizowanie pomocy w związku z pożarem. Unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson poinformowała, że wyraziła zgodę na pokrycie kosztów natychmiastowego transferu i zakwaterowania na kontynencie 400 dzieci i nastolatków, którzy pozostają bez opieki dorosłych.
Wyspa Lesbos, która położona jest w niewielkiej odległości od wybrzeży Turcji, znalazła się w latach 2015-2016 na pierwszej linii podczas masowego napływu migrantów do Europy.