Czy można być wymownym i jednocześnie milczącym? Mistykiem, który jest jednocześnie blisko zwykłych ludzi? Owszem, te sprzeczności można za sobą połączyć, najlepiej jednak wcześniej urodzić się kobietą. Tak jak na przykład dzisiejsza patronka, którą jeszcze za życia określano mianem „chodzącego tabernakulum" oraz „modlącą się matką".
Zwróćcie państwo uwagę, że oba te określenia oddają przywołany na wstępie paradoks. W końcu tabernakulum to miejsce, w którym ukryty jest żywy Bóg pod eucharystyczną postacią. Ten cud domaga się naszej adoracji i wyciszenia. Gdy jednak owo tabernakulum jest w ruchu, gdy zamiast czekać na wiernych samo zanurza się w ich świecie, czy wtedy nie łączą się ze sobą sacrum i profanum? Tego połączenia świętości ze zwyczajnością dokonał w swoim ciele Zbawiciel, to również była droga, która wybrała w swoim życiu św. Eufrazja od Najświętszego Serca Jezusa. Wymowna, bo tyle z greckiego języka znaczy imię, które sobie wybrała w zakonie, ale jednocześnie unikająca zbędnych słów. Stąd to drugie określenie nadane jej przez ludzi – modląca się matka. Wylewna wobec Boga i opiekuńcza wobec bliźnich. Gdyby ktoś jednak ją zapytał, jak do tego doszła, odparłaby zgodnie z prawdą, że do niczego dochodzić nie musiała, bo od zawsze chciała zostać świętą. Potem roześmiałaby się szeroko i zapytała w czym może nam pomóc. Bo ludzie z jej rodzinnych okolic w stanie Kerala, w Indiach, zgodnie zapamiętali tę zakonnicę ze Zgromadzenia Sióstr Matki Karmelu, jako osobę czułą, od której emanowała wprost matczyna troska. Z tego powodu wielu prosiło ją o modlitwę wstawienniczą: jedni o uzdrowienie, inni o pracę, czy o powodzenie w egzaminach. Zawsze obiecywała im pamięć przed Bogiem, a ludzie byli przekonani o jej świętości i mocy wstawiennictwa. Św. Eufrazja wiele modliła się także za zmarłych, czyniąc pokutę w intencji osób, które zadawały ból Kościołowi. Eucharystia, adoracja i różaniec to był jej punkt odniesienia w niełatwej codzienności Indii. Do Zgromadzenia Sióstr Matki Karmelu trafiła jako postulantka już w wieku 12 lat. Równo w roku 1900 złożyła śluby wieczyste w klasztorze w Ollur i przez kolejne 52 lata prowadziła w nim swoje ukryte życie. Była mistrzynią nowicjatu, była również przełożoną swojej wspólnoty, ale przed wszystkim była "modlącą się matką" i "chodzącym tabernakulum" – czyli wymownym znakiem obecności Boga pośród ludu. Jednak zanim światu objawiła się św. Eufrazja od Najświętszego Serca Jezusa, wcześniej świat poznał ja jako wesołą dziewczynkę o zupełnie innym imieniu. Jakim? Róża.