Na Jasną Górę tym razem w większości przyjechali parafialnymi grupami autokarami albo rodzinnie - samochodami. Ale byli też i ci, którzy jednak dotarli pieszo w małych grupkach lub nawet w pojedynkę. Ze swymi kapłanami przyszli pielgrzymi z Cieszyna - z ks. prał. Stefanem Sputkiem, z Istebnej - z ks. Grzegorzem Strządałą, i z Oświęcimia - z ks. Arielem Stąporkiem. Wspólnej Eucharystii koncelebrowanej przed obrazem Pani Jasnogórskiej przewodniczył bp Piotr Greger.
Hasłem tegorocznej pielgrzymki bielsko-żywieckiej jest wezwanie roku duszpasterskiego w Polsce "Eucharystia - wielka tajemnica wiary". Tematy związane z Eucharystią poruszali kapłani w konferencjach, których można było codziennie wysłuchać online w ramach całego cyklu programów: nabożeństw, modlitw i rozważań składających się na materiał dla pielgrzymów duchowych. Taka bowiem była forma tegorocznej 29. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej na Jasną Górę.
- I można było zaobserwować, że liczba tych, którzy korzystali z tej formy była duża, dlatego już myślimy nad tym, jak korzystając z tej formy i pomocy mediów, utrzymać stały kontakt z pielgrzymami przez cały rok. Chodzi o to, by to nasze pielgrzymowanie nie ograniczało się do tych przygotowań i głównego punktu: wędrówki - zapowiada ks. Damian Koryciński, dyrektor pielgrzymki. - Wystarczyło spojrzeć na liczbę uczestników online, żeby dostrzec, jak wielkie było pragnienie pielgrzymowania, głód i tęsknota za pielgrzymką. Myślę, że za rok przełoży się to na większą liczbę pielgrzymujących.
W dniu zakończenia pielgrzymki na Jasnej Górze najpierw odbyło się nabożeństwo Drogi Krzyżowej, które poprowadził ks. Piotr Bratek, a następnie pątnicy zgromadzili się w kaplicy Cudownego Obrazu , gdzie Eucharystii przewodniczył bp Piotr Greger.
Część wytrwałych pątników, pielgrzymujących od wielu lat co roku na Jasną Górę, zdecydowała się jednak iść, nawet samotnie. Kilkunastoosobowe grupki poszły z kapłanami z Cieszyna, Istebnej czy Oświęcimia. Chodzili też symbolicznie po Bielanach, Kętach. Wędrowali pod krzyże na terenie diecezji bielsko-żywieckiej.
- Pragnienie było ogromne - przyznawali zgodnie zarówno ci, którzy ze łzami w oczach żegnali wyruszających przedstawicieli swoich grup i wspólnot, jak i ci, którzy sami poszli na Jasną Górę. - Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się wyruszyć samotnie i jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy tu dojść - mówili przed wejściem do jasnogórskiej kaplicy Alicja i Jan Stopowie z parafii MB Bolesnej z Jawiszowic - os. Brzeszcze, którzy w tym roku pielgrzymowali już po raz dziewiętnasty.
- Kiedy usłyszałam, że Krzysztof Młodzik wpadł na pomysł, żeby iść z Oświęcimia prywatnie, pomyślałam początkowo, że to chyba niemożliwe. A kiedy pomysł się konkretyzował, to się przestraszyłam, że zabraknie dla mnie miejsca - śmieje się Dorota Kinalczyk, jedna z najwytrwalszych pątniczek oświęcimskich. - Potem jeszcze okazało się, że idzie z nami ks. Ariel Stąporek, więc radość była jeszcze większa. A do tego te codzienne modlitwy w Oświęcimiu, które prowadził ks. Piotr Walczak z młodzieżową grupą muzyczną. Była to całkiem inna pielgrzymka, dużo śpiewaliśmy, modliliśmy się, ale ogromnie ważny był czas na indywidualną refleksję. Bo kiedy się dłużej idzie gęsiego, to nic nie rozprasza i można się zastanowić nad wieloma sprawami.
Pielgrzymowało tak kilkanaście osób. Doświadczyli wielu przejawów serdeczności. Pani Dorota i inni pielgrzymi wspominali na przykład spotkanie z jednym z proboszczów, który dowiedział się, że w kościele są u niego pielgrzymi. - Przybiegł zdyszany, bo nic nie wiedział. Przecież pielgrzymki miało nie być. A inny zaprosił nas na plebanię i poczęstował kawą. No i okazało się, że ugościł tym samym całą oświęcimską pielgrzymkę - dodaje pani Dorota, której na Jasnej Górze uśmiech nie znikał z twarzy. - Jestem szczęśliwa i wdzięczna za to przeżycie...
Z uśmiechem, w błękitnych koszulkach i z ks. Grzegorzem Strządałą na czele wmaszerowali na jasnogórski szczyt przedstawiciele hałcnowskiej grupy 9. - św. Matki Teresy z Kalkuty: pielgrzymi z dekanatu istebniańskiego. W 12 osób przyszli z Istebnej. - Niezwykłe to było pielgrzymowanie, bo z jednej strony cały czas to uczucie żalu, że jest nas taka mała grupka i szkoda, że nie idzie nas więcej, a z drugiej - była to grupka bardzo zintegrowana, zżyta bardzo mocno. Nie było funkcyjnych, ale wszystkie odpowiedzialności realizowaliśmy wspólnie. To było też nowe doświadczenie, które pokazuje na bogactwo pielgrzymowania. Tym razem modliliśmy się w drodze, idąc po 2-3 osoby. Był też czas półgodzinnej osobistej medytacji Pisma Świętego, rozważania Słowa Bożego. I często w codziennych podsumowaniach pielgrzymi podkreślali, jak ważne i głębokie to były chwile - mówił ks. Strządała.
- Na tej pielgrzymce, na którą wyruszyłem w tym roku po raz dwunasty, doznałem wielkiego daru i mówiąc najprościej: jak nigdy jeszcze zadłużyłem się u Maryi i Jezusa! - mówił wzruszony Jacek Świderski z Istebnej, wychodząc z żoną z jasnogórskiej kaplicy. - W czasie pielgrzymki zniknęły guzy, które miałem wcześniej. O moje zdrowie modliły się też moja żona i córka, a dziś mogę powiedzieć tylko: Chwała Panu!
Wytrwale maszerowali pątnicy z Cieszyna, którzy w 10-osobowej grupce prywatnie wyruszyli na stałą trasę, którą pokonali jednak w czasie krótszym o 2 dni. - Okazało się, że jest to do przejścia, choć dzienne odcinki wynosiły ponad 30-40 kilometrów. Wystarczyło się trochę wcześniej do tego większego wysiłku przygotować - uśmiechał się na Jasnej Górze ks. prał. Stefan Sputek, duchowy opiekun tej grupki. Jak wspominał, dla niego była tym przygotowaniem wcześniejsza pielgrzymka do Łagiewnik, a także do św. Jakuba do Simoradza. Jak przyznaje, nie mógł z tegorocznej wędrówki na Jasną Górę zrezygnować, bo była to szczególna dla niego pielgrzymka: 25. cieszyńska, którą poprowadził jako przewodnik. Tym pielgrzymowaniem podziękował Bogu za swój pielgrzymi jubileusz. Za jubileusze dziękowały też pątniczki w habitach: siostry elżbietanki cieszyńskie. Siostra Franciszka dziękowała za 50-lecie swoich ślubów zakonnych, a siostra Paula - za 50 lat swego życia...
Na Jasnej Górze nie zabrakło grupy szczególnych pątników, którzy do Matki Bożej wędrowali... po Bielanach, Kętach i okolicy. - To wiązało się z Małgosią, z którą odbywaliśmy codzienne pielgrzymki w rejonie naszego zamieszkania. Przyjeżdżały nasze dwie siostry pielgrzymkowe z Bulowic, z naszej stałej pielgrzymkowej czwóreczki, i tak razem chodziliśmy - tłumaczy Henryk Froń z Bielan, jeden z uczestników tego szczególnego pielgrzymowania. W rekach trzyma krzyż, który otrzymał kiedyś w Bielanach, jeden z wielu przygotowanych dla pątników. - Razem z tym krzyżem szedłem też na Ekstremalną Drogę Krzyżową, a w tym roku z nim pielgrzymowaliśmy, a dziś szliśmy na czele Drogi Krzyżowej - dodaje pan Henryk. - Było to inne niż zwykle przeżycie, ale ono dobitnie pokazało nam, że czasem trzeba coś stracić, żeby jeszcze mocniej docenić - dodaje Małgorzata Barnaś z Bielan, która już po raz ósmy pielgrzymowała. Pani Małgosia porusza się na wózku i ma za sobą także udział w 9-dniowych pielgrzymkach tarnowskich.
W czasie Eucharystii kończącej tegoroczne pielgrzymowanie bp Greger podkreślał, że odbywało się ono w wyjątkowej sytuacji z powodu epidemii, ale także w atmosferze podnoszonych coraz mocniej głosów kwestionujących prawo Kościoła do obecności w przestrzeni życia publicznego. Jak zaznaczał, motywowana wiarą obecność w domu Matki Chrystusa, u tronu Królowej Polski, staje się znakiem sprzeciwu wobec tych tendencji.
- Jesteśmy w domu Matki, aby się od Niej uczyć zawierzenia Chrystusowi, umiłowania Kościoła. To tutaj pragniemy, jak i poprzednie pokolenia, uczyć się odpowiedzialności za to, co Polskę stanowi. Przychodzimy na Jasną Górę, aby pokłonić się Tej, która jest Królową, z którą jesteśmy jako naród związani od początku polskiej historii - przypominał bp Greger.
Wspominał, że w czasach poważnego kryzysu w Polsce w XVII wieku król Jan Kazimierz w katedrze lwowskiej w 1656 r. złożył śluby i zawierzył naród polski Maryi, zobowiązując się do wprowadzenia zasady sprawiedliwości społecznej i wskazując, że dokonując zmian można i należy czerpać wskazówki z religii. - Państwo i religia nie znajdują się wobec siebie w opozycji, tak aby musiały zostać oddzielone. Mogą i powinny się wzajemnie uzupełniać, zachowując swoją tożsamość, postępując każda zgodnie ze swoim powołaniem i nie przekraczając swoich kompetencji - kontynuował kaznodzieja.
- Na finiszu tegorocznej pielgrzymki bielsko-żywieckiej, chociaż odbytej w tak niecodziennych warunkach, odczytujemy to jako zaproszenie do ponownego aktu zawierzenia, a z drugiej - dostrzegamy wezwanie do podjęcia nowego zobowiązania. To nieprawda, że można w dowolny sposób kształtować oblicze życia społecznego. Nam, ludziom wiary, nie wolno się zgodzić z tym, że o sile narodu stanowi wyłącznie jego potencjał gospodarczy, a problemy moralne, począwszy od szacunku dla życia i godności człowieka, nie mają żadnego znaczenia. Nieład moralny prowadzi do degeneracji sumień, a w konsekwencji do osłabienia narodu. Tak było i będzie - przestrzegał bp Greger.