„Ewangelia uczy nas żyć w Bogu"
„Ewangelia uczy nas żyć w Bogu; zwłaszcza teraz wymaga od nas, by coś, a nawet wszystko złożyć w ofierze: jeden musi życie, inny – pracę albo cierpienie, co w świetle Krzyża Chrystusa ma swój sens, dla nas – może bardzo trudny do zrozumienia, ale przez to można łatwiej wypełnić wielki obowiązek życia.(...) Chrystus w Ewangelii sprawia, że jesteśmy zawsze młodzi nawet obciążeni wiekiem. Zawsze młodzi, aż po wieczność. Czeka nas ona wszystkich spokojnie lecz pewnie. Do widzenia tu, albo tam!” Tymi słowami dzisiejszy patron 5 lipca 1942 roku żegnał się ze swoimi podopiecznymi, to jest młodzieżą akademicką. Gdzie skreślił te słowa? W obozie koncentracyjnym w Dachau. Ale choć życie uchodziło z niego niezwykle szybko na skutek zimna, ciężkiej pracy i represji, do końca nie zapomniał o tych, których był duszpasterzem jako rektor warszawskiego kościoła św. Anny. Mniej więcej miesiąc później, jako więzień w "stanie beznadziejnym", został zakwalifikowany do "transportu inwalidów", którego przeznaczeniem był austriacki ośrodek eutanazyjny w Hartheim. Świadkowie zapamiętali, że wyjeżdżał z obozu nucąc Kantyk Symeona: „Teraz o Panie, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju według Twego Słowa.” . Potem nagle, głośno i kilkakrotnie, razem z innymi skazańcami, powtórzył: „Pójdę za Tobą, Chryste, drogą krzyża, bo krzyż najlepiej mnie do Ciebie zbliża. Daj mi o Chryste, przez Twą świętą mękę gazowej męki zwyciężyć udrękę”. Po kilku dniach komendantura obozowa poinformowała rodzinę urzędowo, że więzień Dachau o numerze 27831, zmarł 22 sierpnia 1942 roku. Miał wówczas zaledwie 57 lat. Urodził się w podwarszawskiej wsi Mokotów - dziś jednej z dzielnic stolicy. Jako 18 latek wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Po święceniach kapłańskich, które przyjął na początku listopada 1908 roku był wikarym w podwarszawskich wioskach, a następnie w samej Warszawie, stając się świadkiem najważniejszych wydarzeń w stolicy z okresu I wojny światowej, powstania i pierwszych, trudnych lat II Rzeczypospolitej. Jego owocna działalność na rzecz formowania katolickiej młodzieży sprawiła, że w roku 1934 jako nowy rektor warszawskiego kościoła św. Anny, stał się również duszpasterzem środowisk akademickich całej stolicy. Zainicjował majowe pielgrzymki studentów i profesorów na Jasną Górę, wprowadził także coroczne ślubowanie młodzieży akademickiej, które już w roku 1936 zgromadziło pod szczytem Jasnej Góry ponad 20 tysięcy młodzieży. Nic więc dziwnego, że po wybuchu II wojny światowej i upadku stolicy został poddany represjom przez niemieckiego okupanta. Jednak naprawdę rozsierdził gestapo w Wielki Piątek 1940 roku. A to tego dnia właśnie wierni uczestniczący w Liturgii Męki Pańskiej w kościele św. Anny zobaczyli symboliczny Grób Chrystusa. Jasną rzeźbę martwego Zbawiciela ułożono w nim wśród zaaranżowanych w kościele ruin miasta - część z nich była autentyczna. Ozdobione białymi i czerwonymi kwiatami ciało Zbawiciela otaczały kikuty ścian zburzonych domów i uliczne mogiły z drewnianymi krzyżami. Nad wszystkim górował umieszczony w oknie wielki krzyż ze spalonych krokwi. Następnego dnia do kościoła utworzyła się długa kolejka wiernych, a tuż po świętach do drzwi fary zapukało gestapo. Ostatecznie, po wielu przesłuchaniach, nasz dzisiejszy patron przez Sachsenhausen, trafił do Dachau. Resztę historii jego życia państwo już znacie. O kim była mowa? Wspominamy dzisiaj błogosławionego kapłana Edwarda Detkensa.