Czy można kogoś wydalić z rodzinnego królestwa za odmawianie Drogi Krzyżowej?
Czy można kogoś wydalić z rodzinnego królestwa za odmawianie Drogi Krzyżowej? Czy nazywanie Matki Bożej po prostu 'Mamma Bella' może ocierać się o herezję? I czy przez czczenie Najświętszego Serca Jezusowego może popaść w kłopoty? Tak, tak i jeszcze raz tak. Trzeba tylko urodzić się w niewłaściwym czasie i pragnąć bardziej słuchać Boga niż ludzi - a to właśnie przydarzyło się dzisiejszemu patronowi. To, że będzie postacią nieszablonową, zaznaczył już jako siedemnastolatek, gdy uciekł z domu, by wstąpić do zakonu. Jego wybór padł na pijarów, bo z domu - jako syn szanowanego prawnika - był wykształcony i nauka przychodziła mu łatwo. Niestety, w parze ze smykałką do zdobywania wiedzy i dzielenia się nią z innymi nie szło jego zdrowie. Pomimo jednak słabości ciała w roku 1734 w rodzinnym Królestwie Neapolu został wyświęcony na kapłana. Był zgodnie z charyzmatem swojego zgromadzenia nauczycielem, mistrzem nowicjatu, kaznodzieją, spowiednikiem, było jednak w tych wszystkich pełnionych przez niego posługach jedno ale. Jakie? Otóż wrażliwość jego serca zupełnie rozmijała się z obecną na przełomie XVII i XVIII wieku wizją Kościoła. A wizja ta odbiegała nieco od wspólnoty, którą znamy obecnie. I to odbiegała w kilku zasadniczych punktach. Raz, powszechne było w nauczaniu przekonanie o zepsutej naturze człowieka. Konsekwencja tego było dwa, czyli rzadkie przystępowanie do Komunii św., ponieważ uważano, że grzesznicy nie są jej godni. I trzy, w ocenie ludzkich uczynków stosowano surową zasadę, mówiącą że wolno postępować jedynie w zgodzie z prawem, nawet gdyby jego nieobowiązywanie w danej sytuacji było bardzo prawdopodobne. Te twarde zasady dość mocno kłóciły się naszemu dzisiejszemu patronowi z obrazem Boga, który przecież wziął na swoje barki krzyż naszych grzechów i zaniósł go na Golgotę. Który oddał nas na tej Golgocie swojej Matce. I który św. Małgorzacie Alacoqe objawił tajemnicę swojego Najświętszego Serca oraz zapewnił ją o nieskończonym Miłosierdziu Boga dla ludzi. To wszystko jest dla nas dzisiaj oczywiste, ale w czasach naszego patrona było spora nowością, za którą podążając można było popaść w niełaskę. Dość powiedzieć, że kiedy umierał 15 lipca 1766 roku, to Droga Krzyżowa praktykowana była w Kościele zaledwie od 20 lat, a obchodzenie święta ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa dopuszczono zaledwie od roku i to nie na całym świecie, a jedynie w zakonie wizytek. Także emocjonalne traktowanie Maryi jako 'Mammy Belli', 'Pięknej Mamusi' z trudem przechodziło wielu przez gardło. Efekt? Gdy te właśnie formy kultu zaczął propagować nasz dzisiejszy święty, spotkał się ze sporym oporem – zarówno swoich współbraci, jak i władz kościelnych, a nawet świeckich. Czy się buntował z tego powodu? Nie. Poddawał się we wszystkim swoim przełożonym, ale swojego stosunku do Boga, jako Miłosiernego Ojca nie zmienił. W kolejnych miejscach, do jakich był przenoszony dawał temu zresztą wyraz w konfesjonale, który regularnie był oblegany. Ponoć pełnił w nim posługę niemal do samej śmierci z wyczerpania. Czy wiecie państwo o kim mowa? Wspominany dzisiaj kapłan to św. Pompiliusz Maria Pirrotti, którego nauczanie doczekało się uznania dopiero pod koniec XIX i na początku XX wieku, czego widomym znakiem była jego kanonizacja w roku 1934.