W świecie hołdującym skrajnościom, dzisiejszy patron jest jak głos rozsądku.
W świecie hołdującym skrajnościom, dzisiejszy patron jest jak głos rozsądku. Tam gdzie inni mają niezachwianą pewność, on postawił na wątpliwość, na pytanie, na szukanie, na stopniowe udoskonalanie drogi, która i jego samego, i podległych mu braci, a także i nas samych zaprowadzić może do nieba. O kim mówię? To akurat nie jest chyba żadną tajemnicą. Wszak w liturgicznym kalendarzu mamy dzisiaj święto patrona Europy i jednej z najgłośniejszych postaci w Kościele łacińskim. Mowa oczywiście o św. Benedykcie z Nursji, którego wspólnota zakonna, benedyktyni, oparta na stworzonej przez niego regule, stała się wzorem naśladowanym przez liczne rodziny tak mnichów, jak i mniszek. Jeżeli jednak myślicie państwo, że postać tak znacząca w Kościele jest jednocześnie doskonale udokumentowana, to jesteście w błędzie. Mamy V wiek i kwestie, które dla nas dzisiaj są z historycznego punktu widzenia fundamentalne, dla ówczesnych mieszkańców Europy nie przedstawiały wielkiej wartości. Dlatego podstawowym źródłem wiedzy o św. Benedykcie z Nursji jest dzieło św. Grzegorza I Wielkiego, papieża, a przedtem mnicha benedyktyńskiego, który żył w czasach bliskich dzisiejszego patrona. Niestety, „Dialogi” jego autorstwa to nie biografia, a raczej opis życia założyciela benedyktynów i to bliższy legendom, niż twardym historycznym danym. Co więc wiemy na ich podstawie o św. Benedykcie? Że urodził się około 480 roku wraz ze swoją bliźniaczą siostrą, św. Scholastyką. Że ich ojciec był właścicielem ziemskiej posiadłości w Nursji. Że naukę w związku z tym pobierał najpierw w domu, a później w Rzymie. Że opuścił Wieczne Miasto bo zapragnął oddać się Panu Bogu na wyłączną służbę jako asceta. Że na drodze szukania swojego miejsca na ziemi trafił najpierw do Enfide u stóp wzgórz Prenestini, potem do Subiaco, gdzie przez 3 lata mieszkał w grocie i gdzie pojawili się jego pierwsi uczniowie, a w końcu na Monte Cassino, do ruin dawnej fortecy rzymskiej. Tam zaczął św. Benedykt budowę nowego klasztoru, który postawił na ruinach pogańskiej świątyni Jowisza i Apollina. Kiedy stanął już klasztor i kościół, i kiedy mury nowej placówki zaczęły zapełniać się adeptami, nasz dzisiejszy patron postanowił dla nich ułożyć regułę. Po co? Bo miał już sporo życiowego i pustelniczego doświadczenia, i wiedział, że ludzkie życie, nawet oddane Bogu, musi opierać się na jakiejś regule. Zaczął więc na Monte Cassino ją spisywać, sprawdzać przez lata w praktyce i nieustannie udoskonalać. Celem jej bowiem nie miało być popadnięcie zakonników w pychę na skutek zgłębianej wiedzy czy podejmowanych praktyk ascetycznych. Św. Benedyktowi z Nursji chodziło tylko o to, albo aż o to by centralnym punktem życia mnicha była wyłącznie służba Boża. A ta domagała się tego, by we wszystkim -w nauce, modlitwie i ascezie - zachować zdrowy umiar, złoty środek. Stąd dewiza benedyktynów: Ora et labora - módl się i pracuj. Ale pamiętaj, by wszystko to czynić z myślą o Bogu, a nie o sobie. Św. Benedykt z Nursji zmarł 21 marca 547 roku. Dlaczego zatem jego święto obchodzimy 11 lipca? Bo właśnie tego dnia, tyle że roku 673, śmiertelne szczątki dzisiejszego patrona zostały przeniesione do klasztoru we Fleury, gdzie spoczywają do dzisiaj.