Tłum ludzi zebrany był w tym niedużym domu. Byli tam wszyscy – młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, ci po których znać było ciężką fizyczną pracę oraz ci, którzy na chleb zarabiali, nie męcząc się w pocie czoła w upalne godziny południa – słowem byli wszyscy
Tłum ludzi zebrany był w tym niedużym domu. Byli tam wszyscy – młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, ci po których znać było ciężką fizyczną pracę oraz ci, którzy na chleb zarabiali, nie męcząc się w pocie czoła w upalne godziny południa – słowem byli wszyscy. Co ich jednak, tak od siebie różnych, zgromadziło w jednym miejscu? Stojący pośrodku człowiek, który na głos odczytywał kolejne fragmenty z trzymanego w rękach zwoju. I gdyby dane nam było usłyszeć jego słowa, brzmiałyby one tak: „Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawili swe głowy i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły [nawróconych] pogan. Pozdrówcie także Kościół, który się zbiera w ich domu.” Gdy te słowa wybrzmiewają w pomieszczeniu, pośród zebranych słychać szmer. Ale nie jest to w żadnym wypadku ten jego rodzaj, który za chwilę przerodzi się w święte oburzenie. To zapowiedź wielkiej radości, która w pełni stanie się udziałem wszystkich, gdy ta długa epistoła skierowana przez św. Pawła Apostoła do Rzymian zostanie zakończona słowami: „Bogu, który jedynie jest mądry, przez Jezusa Chrystusa, niech będzie chwała na wieki wieków! Amen.”. Tak, to dla nich prawdzie święto, że Paweł przesyła im w tych trudnych czasach naukę i pozdrowienia. No i jeszcze to szczególne wyróżnienie gospodarzy tego miejsca, Pryscylli i Akwili, czy to nie jest powód do chwalenia Boga? Tyle o okolicznościach odczytania listu św. Pawła w Rzymie podpowiada nam wyobraźnia, a co mówią fakty? Mówią to samo – w I i II wieku, gdy synagogi przestały już być miejscem spotkania się pierwszych wyznawców Chrystusa, gdy Kościół musiał szukać swojej tożsamości, a czas właściwych sakralnych budynków jeszcze nie nastał, to domy konkretnych chrześcijan, w których gromadziła się lokalna wspólnota by sprawować Eucharystię i czytać Słowo Boże stawały się małymi kościołami. I tym był także rzymski dom Akwili i Pryscylli, bliskich współpracowników św. Pawła i dzisiejszych patronów. A wszystko co o nich wiemy na pewno, zapisane jest w Dziejach Apostolskich i właśnie pawłowych listach. Zatem Akwila pochodził z Pontu i był Żydem. Zawodowo, tak jak i św. Paweł, zajmował się produkcją namiotów ze zszywanych skór. Swoją żonę Pryskę, Pryscyllę, także Żydówkę poznał w Rzymie i tam też przyjął chrześcijaństwo. Wyrzucony z Wiecznego Miasta po edykcie Klaudiusza na skutek sporów, jakie w gminie żydowskiej toczą się odnośnie Chrystusa – jest to mniej więcej rok 50 naszej ery – przybywa z żoną do Koryntu i to tam właśnie po raz pierwszy stykają się z Apostołem Narodów. Przyjmują go do swego domu, pozwalają mu wspólnie z nimi pracować, słuchają jego świadectwa i nauczania. Gdy Paweł rusza do Efezu, podążają za nim i z narażeniem własnego życia stają w jego obronie. Pryska i Akwila udają się następnie do Rzymu, potem ponownie wracają do Efezu, ich drogi ze św. Pawłem się rozchodzą, ale pamięć o nich i ich zasługach pozostaje w pawłowych listach. Pozostaje też w nich ślad domowego Kościoła, który w każdym miejscu tworzyli wspominani dzisiaj święci małżonkowie. „Dzięki wierze i apostolskiemu zaangażowaniu wiernych świeckich, rodzin, małżonków, jak Pryscylla i Akwila, chrześcijaństwo dotarło do naszego pokolenia. Mogło wzrastać nie tylko dzięki Apostołom, którzy je zwiastowali. [otóż] Dla zakorzenienia w ziemi [różnych] narodów, dla żywszego rozwoju konieczne było zaangażowanie rodzin, małżonków, wspólnot chrześcijańskich”. Czy wiecie państwo czyje to są słowa? Tak o dzisiejszych patronach 7 lutego 2007 roku w czasie audiencji generalnej mówił papież Benedykt XVI.