Gdyby iść tylko za medialnymi doniesieniami, to można by dojść do wniosku, że na drodze do świętości – oprócz tradycyjnych pokus i podszeptów szatana – staje także biskupia sakra i związany z nią zakres władzy sprawowanej w Kościele.
Gdyby iść tylko za medialnymi doniesieniami, to można by dojść do wniosku, że na drodze do świętości – oprócz tradycyjnych pokus i podszeptów szatana – staje także biskupia sakra i związany z nią zakres władzy sprawowanej w Kościele. Warto więc przy okazji wspominania dzisiejszego patrona - niejako dla równowagi - przypomnieć, że to nie święcenia, ani nie pełniony urząd, tylko nasze własne, zdradliwe serce prowadzi nas na manowce, oddzielając od Boga i ludzi grubym murem grzechu. Gdyby tak nie było, to bohater naszej dzisiejszej opowieści - zakonnik, przełożony weneckiej prowincji kapucynów, a do tego jeszcze biskup Treviso - nigdy nie mógłby zostać wyniesiony do chwały ołtarzy. Urodził się w połowie XIX wieku w niewielkiej miejscowości niedaleko Padwy w ubogiej rodzinie chłopskiej. Choć był w niej jedynym synem, to w wieku 16 lat poszedł za głosem powołania, a nie za wolą swojego ojca i wstąpił do kapucynów. Odtąd będzie nosił zakonne imię Andrzej. Po 6 latach nauki zostanie wyświęcony na kapłana i przez niemal ćwierć wieku stanie się kierownikiem duchowym i nauczycielem młodych zakonników w Udine, Padwie i Wenecji, a także zwierzchnikiem wszystkich swoich współbraci kapucynów w rejonie Wenecji. Zmieni to dopiero decyzja papieża, św. Piusa X, który w roku 1904 mianuje go biskupem Treviso. I tak oto, przez kolejne 32 lata, nasz dotychczasowy zakonnik stanie przed zadaniem dużo większym niż opieka nad kilkuset kapucynami i kilkudziesięcioma domami zakonnymi. Przecież diecezję Treviso tworzy ponad pół milionowa rzesza wiernych skupionych w ponad 200 parafiach. To wielka władza, ale dla naszego dzisiejszego świętego, to przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Swoją posługę zaczyna od wizytacji każdej parafialnej wspólnoty, co zajmie mu w sumie 5 lat. W czasie pełnienia przez siebie urzędu powtórzy tę wizytację aż 3 razy. Nikt z wiernych nie będzie mógł powiedzieć, że nie zna swojego biskupa osobiście. Nie będzie też mógł mu zarzucić, że nie zna życia swoich diecezjan i z nimi go nie dzieli. Gdy przyjdzie I wojna światowa, nasz dzisiejszy patron nie ewakuuje bowiem kurii nawet wtedy, gdy Treviso znajdzie się na pierwszej linii frontu. Opuszczenia parafii zabroni także swoim kapłanom. Pozostanie wierny diecezjanom nawet za cenę uwięzienia. Wypuszczony na wolność będzie odbudowywał parafie po wojennych zniszczeniach i wspierał święte „prawo robotników do organizowania się w związkach”. Kiedy Benito Mussolini ruszy na Rzym, by przejąc władzę w roku 1922, otwarcie zacznie krytykować faszystowską ideologię. Nieprzypadkowo zostanie mu przez wiernych dany przydomek „biskup od spraw istotnych”. Ale będzie miał też i drugi, nadany przez kapłanów, „biskup katechizmu”. Bo 32 lata sprawowania przez niego władzy w diecezji Treviso, to będzie czas reformowania katechezy dzieci i dorosłych, organizowania szkoleń i kongresów dla katechetów, a także comiesięcznych rekolekcji i dni skupienia dla kapłanów. Ten święty biskup zmarł 26 czerwca 1936 roku. Jego zakonne imię to Andrzej, a jakie imię otrzymał na chrzcie?Giacinto. Wspominany jest dzisiaj zatem w Kościele św. Andrzej Jacek Longhi, kapucyn i biskup Treviso.