Miała 12 lat, gdy zwyczajem średniowiecznym została oddana na wychowanie do klasztoru sióstr benedyktynek św. Katarzyny w okolicach Limburga.
Miała 12 lat, gdy zwyczajem średniowiecznym została oddana na wychowanie do klasztoru sióstr benedyktynek św. Katarzyny w okolicach Limburga. Uczyła się pilnie, ale zupełnie nie czuła, by jej powołaniem było życie zakonne. Co więc się stało, że jako 18-latka złożyła jednak profesję zakonną, a ledwie po kolejnych pięciu latach została przeoryszą? Otóż w życie naszej patronki po prostu wszedł Chrystus. Ale nie w przenośni czy też metaforycznie – wszedł jak najbardziej dosłownie, wywracając jej dotychczasowe myślenie o świecie i życiowych celach do góry nogami. Można śmiało powiedzieć, że w jej przypadku to nie tyle ona usilnie szukała Boga, co Bóg bardzo chciał, by została mistyczką. I na dowód potwierdzający tę tezę, mamy w Kościele po dziś dzień, to jest od ponad 800 lat, Modlitwę Dworu Niebieskiego. Modlitwa została dzisiejszej patronce dana w jednym z objawień przez samego Boga ze słowami: "Ja wyślę do chrześcijan modlitwę, która ma być odmawiana na moją cześć i której nagrodą będę Ja sam". Zainteresowanych odsyłam do internetu, bo modlitwa ta jest dość obszerna – to coś na kształt medytacji czy też litanii, w czasie której rozważane są te wszystkie wielkie dzieła Boże, które dokonały się w Jezusie Chrystusie, a których na co dzień nie dostrzegamy. Z tej też przyczyny padają w niej słowa: „Bardzo żałuję, że (...) rozeznawałem dotychczas bezmiaru Twojej miłości. Nie okazywałem wdzięczności za Twoje trudy i cierpienia. Ofiaruję Ci więc tę niegodną moją modlitwę, ażeby przez nią oddawać cześć Twojemu najświętszemu życiu, męce i śmierci, uczcić wszystkie Twe lata, dni i godziny, poświęcone wybawieniu zagubionej i grzesznej ludzkości. (...) Ofiaruję Ci tę modlitwę z miłości do Ciebie, jako Pana i Boga mojego, i z wdzięczności, że przez swoją męczeńską śmierć krzyżową otworzyłeś mi bramy niebios”. Owe bramy niebios nie padają w kontekście tej modlitwy i naszej dzisiejszej patronki przypadkowo – jako mistyczka wielokrotnie doznawała bowiem przez całe swoje życie licznych spotkań z Chrystusem, Maryją i duszami czyśćcowymi, o czym zaświadczył dominikanin, ojciec Tomasz z Cantimpré, który znał ją osobiście i spisał jej żywot. W owych spotkaniach w niczym nie przeszkodził jej nawet fakt, że przez ostatnie 11 lat życia była zupełnie pozbawiona wzroku, w końcu to, co naprawdę ważne dostrzegała sercem. To w nim także wypraszała liczne łaski uzdrawiania chorych i nawracania grzeszników. Była także prekursorką nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego. Gdy posty i umartwienia, które praktykowała w swoim macierzystym klasztorze benedyktynek uznała za zbyt lekkie, przeniosła się do mających surowszą regułę cystersek w Aywières w pobliżu Brukseli. Tam też zmarła 16 czerwca 1246 roku. Kto taki? Św. Lutgarda z Tongern, najstarszego miasta w Belgii, w którym przyszła na świat 64 lata wcześniej.